niedziela, 15 stycznia 2012

Marsjanska Konspiracja

Dwa satelity wielkości mikrobusu każda, spadły ostatnio z orbity na Ziemię i nikt nie ma pojęcia gdzie spadło to, co zostało z nich po przejściu przez atmosferę ziemską. Lub… może raczej nie chce nam o tym powiedzieć. Podobnie jak nie mówi się nam wielu innych rzeczy. W końcu traktuje się nas jak dzieci, które nie tylko nie powinny wiedzieć, ale także nie mają prawa zapytać o to, jaka naprawdę wygląda sytuacja w której się znajdujemy. Ta skrywana tajemniczość jest być może związana z tym, że jesteśmy jako Ziemianie – na progu wielkich odkryć w przestrzeni kosmicznej, które w sposób znaczący zmienią życie każdego mieszkańca naszej planety. Jest niemalże pewne, że coś niezwykłego czai się tuż u naszych bram gdzieś w kosmosie, bo jak inaczej wytłumaczyć np. radykalny pomysł prezydenta Kennedy’ego aby lecieć na Księżyc? W tamtych czasach Ameryka miała wiele ważniejszych spraw do załatwienia niż ekscentryczna wyprawa na Srebrny Glob. Świat stał w oczekiwaniu na najstraszniejszą wojnę nuklearną w historii, a niecierpliwe palce decydentów nie raz prześlizgiwały się po guzikach, których naciśnięcie mogło wywołać holokaust na nieznaną do tej pory skalę – łącznie z wyginięciem całej ludzkości. W środku tego zamieszania Kennedy nieoczekiwanie zdecydował, że trzeba lecieć na Księżyc mimo, że USA w dniu ogłoszenia tego planu nie miały nawet technicznych środków by tam się dostać a na zewnątrz szalała nieobliczalna w swoich skutkach Zimna Wojna. Pytanie więc brzmi dlaczego? Co takiego znaleziono w przestrzeni kosmicznej, że dokonano gigantycznego zrywu technologicznego aby tam się dostać?

Na orbicie okołoziemskiej krąży szamoczący się w potrzasku satelita Fobos-Grunt, który miał w planach polecieć w kierunku Marsa. Teoretycznie wyprawa ta nie ma już żadnych szans, aby osiągnąć cel swojej misji o ile… o ile nie jesteśmy okłamywani. Tak Rosjanie jak i Amerykanie mają do swojej dyspozycji tą samą przestarzałą, opartą na fizyce Newtona technologię rakietową (rakiety chemiczne), którą wykorzystuje się do oficjalnych wypraw na Marsa. Taki typ rakiety wykorzystano tak w przypadku niedawnego startu laboratorium Curiosity jak i do odpalenia sondy Fobos-Grunt. Ale tu kończą się podobieństwa i to nie tylko z tego powodu, że Amerykanom udał się start a Rosjanie utknęli. Planując taką wyprawę, wyznacza się okno czasowe, w którym położenie Ziemi wobec innych planet, a w szczególności Marsa ustalone jest na tyle precyzyjnie, że pędząca w stronę Marsa rakieta nie będzie go szukać po orbicie a spotka się z nim w odpowiednim i przewidzianym wcześniej momencie. Takie okna czasowe zazwyczaj nie trwają zbyt długo. Pytanie więc brzmi: jak to się stało, że rosyjskie okno czasowe wypadło 2 tygodnie wcześniej niż amerykańskie? Oba statki kosmiczne miały lecieć dokładnie w tym samym kierunku. Oznacza to, że ktoś tu nie mówi całej prawdy…