wtorek, 1 listopada 2011

Milosc jest Piekna





Dźwięk kościelnych dzwonów niósł się przez lasy, ponad wodą i nad łąką pośród gór.
Różnił się w zależności od tego, czy płynął przez las, czy ponad otwartymi łąkami, czy
też przez wartki, hałaśliwy strumień. Dźwięk, podobnie jak światło, kształtowany jest
przez ciszę; im ona głębsza, tym lepiej słyszalne jest jego piękno. Tego wieczoru, gdy
słońce wędrowało właśnie ponad zachodnimi wzgórzami, dźwięk kościelnych dzwonów
miał zgoła niezwykły ton. Było to tak, jakbyś słyszał dzwony po raz pierwszy. Nie były
one tak stare jak te wiszące w średniowiecznych katedrach, ale wyrażały nastrój tego
wieczoru. Po niebie nie płynęła ani jedna chmurka. Tego najdłuższego dnia w roku słońce
zachodziło w miejscu wysuniętym najdalej na północ. Prawie nigdy nie słuchamy
szczekania psa, płaczu dziecka czy śmiechu mijającego nas człowieka. Odseparowujemy
się od wszystkiego, a potem patrzymy na każdą rzecz i słuchamy jej z perspektywy tego
odosobnienia. Właśnie takie izolowanie się ma destruktywny charakter, w nim bowiem
tkwi cały konflikt i zamęt. Gdybyś słuchał dźwięku tych dzwonów w całkowitej ciszy, to
unosiłbyś się na nim, a raczej ten dźwięk przeniósłby cię ponad doliną i wzgórzami.
Można odczuć jego piękno, gdy nie jest się od tego dźwięku odrębnym, gdy stanowi się
jego część. Medytacja kładzie kres rozszczepieniu, nie w wyniku aktów woli lub
pragnień, nie poprzez poszukiwanie przyjemności w czymś, czego jeszcze nie
posmakowaliśmy.
Medytacja nie jest czymś odrębnym od życia; jest samą jego istotą, jest jądrem
codziennej egzystencji. Słuchać dzwonów, słuchać śmiechu wieśniaka przechodzącego z
Żoną nie opodal, słuchać odgłosu dzwonka roweru, na którym jedzie mała dziewczynka:
medytacja otwiera pełnię życia, a nie tylko jego część.
Nie sposób oddzielić miłości od piękna. bez miłości nie ma piękna; są one splecione, 
nierozdzielne. Do tego stopnia wytrenowaliśmy nasze umysły, nasz intelekt i spryt, 
wyposażyliśmy je w taką niszczycielską siłę, że one dominują, zadając gwałt temu, co 
można by nazwać miłością. Oczywiście słowo nie jest tym, co rzeczywiste, podobnie jak 
cień nie jest drzewem, które go rzuca. Nie zdołamy odkryć, czym jest miłość, jeśli nie 
zstąpimy z wyżyn naszego sprytu, intelektualnego wyrachowania, jeśli nie poczujemy tej 
lśniącej wody i nie zauważymy tej nowej trawy. Czy można miłość znaleźć w muzeach, 
w kwiecistym pięknie kościelnych rytuałów, w kinie lub w kobiecej twarzy? Czy nie 
powinniśmy zastanowić się nad tym, jak bardzo wyobcowaliśmy się z powszednich, 
życiowych spraw'? Nie chodzi o to, byśmy neurotycznie czcili przyrodę, ale jeśli 
utracimy z nią kontakt, to czyż nie utracimy także kontaktu z ludźmi i ze sobą? Szukamy 
piękna i miłości poza nami, w ludziach, w posiadanych rzeczach. One stają się o wiele 
ważniejsze niż sama miłość. Posiadanie oznacza przyjemność, a ponieważ lgniemy do 
przyjemności, miłość zostaje skazana na banicję. Piękno jest w nas, a niekoniecznie w 
otaczających nas rzeczach. Kiedy one stają się ważniejsze i w nich lokujemy piękno, to w 
nas ono maleje. Tak więc im bardziej świat staje się okrutny i materialistyczny, tym 
bardziej usiłujemy okryć własną nagość i wypełnić własną pustkę zbiorami muzeów i 
wszystkimi posiadanymi rzeczami. 
J.Krishnamurti  -  fragmenty tekstów z "Jedyna Rewolucja"
/fotka J.K z internetu/










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz