wtorek, 15 listopada 2011

O szamanizmie, sztuce i uzdrawianiu - wywiad z dr Barnaby Ruhe

Witaj Barnaby! Niedawno poznaliśmy się w Pensylwanii, a w listopadzie przyjeżdżasz do Polski. Czy coś wiesz o naszym kraju?
    Polska jest dla mnie krajem Pułaskiego i Kościuszki – pod ich tablicami codziennie rano wjeżdżam do Nowego Jorku. Obydwaj w armii Jerzego Waszyngtona doradzali jak pokonać króla Jerzego w 1776 roku. No i oczywiście Joseph Konrad, który pisał najlepszą angielszczyzną... Marzy mi się, że pójdę na warszawską Starówką i poszukam jakichś jazzowych klubów.
  Według mnie obecnie Polska jest „liminalna” – „pomiędzy”, co oznacza, że każdy musi się dostosowywać  i przekształcać cały czas, politycznie, ale też kulturowo. Wiem kto to Wajda. I wiem co to odwaga i wdzięk.
Na Uniwersytecie Nowojorskim wykładasz przedmiot pod nazwą "Szamanizm i sztuka". Na czym polegają te nauki, kto jest ich słuchaczem?
   Tak, wykładam w New York University mój doktorancki kierunek „Szamanizm i sztuka”. Mam to szczęście, że słuchaczami są najbardziej niezależni studenci w Ameryce, starają się odnaleźć własną drogę. To ludzie „na krawędzi”, „piorunochrony kultury”, jak szamani i artyści zanurzeni w „duchu czasu, duchu epoki”...
   Moje zajęcia ustawiają studentów na tej drodze poprzez prace na płaszczyźnie obrazu i poprzez wnoszenie elementu nieświadomości.
   Istnieje wiele dróg do indywidualizacji i integracji siebie. Można tego dokonywać poprzez sztukę, jogę, medytację, etc. ..a wszystko zaczyna się od śmierci ego, które nas zbytnio chroni! Musimy otworzyć się na Kosmos. Poddać mu się. To otworzenie sie na Kosmos to w zasadzie jedyny religijny aspekt szamanizmu. To jest bezpośrednie objawienie. Inne religijne aspekty wolę zostawić starożytnym prorokom.
   Spróbujmy więc tego dokonać – tu i teraz - drzwi są uchylone.
Od jak dawana interesujesz się szamanizmem? Czy możesz, jako biały człowiek mieszkający w mieście, wykładający na New York Uniwersity powiedzieć o sobie - tak, jestem szamanem; tak, jestem uzdrowicielem?
   Szamanizm zaczął się dla mnie ok. 20 roku życia wtedy, kiedy zdałem sobie sprawę, że „Magiczny Ogród” Hermana Hessa – dla wariatów tylko (śmiech) – był miejscem, gdzie musiałem dotrzeć. I to bez strachu. Podczas mojego „poszukiwania wizji” (Vision Quest) widziałem malarza - Jackson Pollock’a, malującego obraz ogromnych kosmicznych zdarzeń. Niebo spadało na niego…to wszystko w transie. Od tego czasu maluję podobnie.
   Odwiedzając szamanów w Nepalu, Brazylii, Ekwadorze, USA, Korei i wielu innych miejscach stwierdziłem, że są podobni do nas. Zabawni, czujni, skromni... Spokojnie słuchają, mówią od serca, powoli i ostrożnie piją wodę, rozmawiają z dziećmi, i psami, jakby to było wszystko strasznie ważne. Przy tym mnóstwo żartów. Obserwują nas, ludzi „Zachodu”, z cierpliwością i niewiarą pytając: „czy oni nie wiedzą, że pieniądze to tylko wymiana energii, że Bóg jest świecącym słońcem, że dzieci skądś pochodzą, że zmarli gdzieś wędrują, że skały mówią i musimy być bardzo, bardzo cicho, aby je usłyszeć, że wszystkie religie właściwie mówią tylko jedną rzecz: „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”?
   Dlaczego więc tak nas nienawidzą, straszą i chcą się nas pozbyć – te religie i ci politycy – my tylko staramy się pomóc ludziom pozbierać się w życiu i ... tańczyć.
   Rozmawiając z szamanką Jaguar w Brazylii, zapytałem ją: „Dlaczego nazywają Cię szamanem?” Odpowiedziała: „nie widzisz mnie idąc ścieżką w dżungli, a ja jestem obok i mogę skoczyć w każdym momencie”. I jeszcze dodała: „świerszcze to moi ludzie”.
   W jaki sposób biały człowiek z miasta staje się szamanem?
  Szanuję autochtonów, którzy „wrodzili się” w zawód, zostali wybrani przez szczep, przeszli inicjację i próbę życia, którym wiedza została starannie przekazana. Z drugiej strony niektórzy australijscy Aborygeni – „rozumni ludzie” nie mogą znaleźć wśród swojej młodzieży nikogo, kto przejąłby pieczę nad tradycją. I wtedy rekrutują młode, kalifornijske dziewczęta! Na całym świecie widoczna jest tęczowa rewolucja, kiedy to szamani otwierają drzwi dla tych, którzy chcą kroczyć ich drogą. Tradycja to utrzymywanie cudownych dróg chodzenia po ziemi, tak po prostu. To nigdy nie jest zbiór przepisów, to tylko sposób. Tradycja oczywiście zmienia sią, ale cel pozostaje ten sam.
Moim odkryciem jest to, że mieszczuchy nie muszą przyjąć tradycji bezkrytycznie. Zamiast tego musimy ją zaadoptować na swój własny sposób tak, żeby na nas dobrze oddziaływała, pozwalała kroczyć w łasce, służyć, z humorem i dystansem podchodzić do świata. Jak to zrobić? Poprosić ducha! Tak jak wegetaliści w Peru, którym zadano pytanie jak znaleźli lecznicze związki chemiczne w roślinach tworząc lekarstwa… „zapytaliśmy roślin" - odpowiedzieli.
Doprowadziłeś do powstania uzdrawiających kręgów w różnych miejscach świata – Los Angeles, San Francisco, Nowy York, Vancouver, Massachussetts. Na czym one polegają i co cię do tego motywuje?
   Według mnie krąg posiada niesamowitą mądrość i wiedzę. Nie ma w nim Guru - nauczyciela, mędrca, który poucza swoich studentów. Duch przodka szamana może przemawiać przez różne osoby, nie tylko przeze mnie. Interesującą sprawą jest to, że zawsze właściwi ludzie znajdują się w kręgu. „Duch” (Spirit) przeważnie oczyszcza kręgi z egoistów, którzy nie potrafią się w nim znaleźć.
   Najprawdopodobniej największy krok możemy zrobić nabierając więcej pewności siebie, że praca zostanie wykonana i że to my ją wykonamy. Poprzez nas, nie dzięki nam. Ustawiamy się inaczej. Wykonujemy krok do tyłu robiąc trochę miejsca dla sił nadprzyrodzonych. Stajemy się przekaźnikiem dla „Ducha" i wtedy dzieją się rzeczy dotychczas niemożliwe - praca zostaje wykonana. Niektórych to bardzo dziwi, że uzdrowienie nie musi zaczynać się od słów: „ja cię uzdrowię”. Członkowie kręgów odnajdują swoje duchowe możliwości jako uzdrowiciele poprzez pracę dla innych. To całkiem odmienne od rozwoju „swojej duchowości”. Odkrywamy, że „Duch” dokonuje całej pracy, że większość tej pracy to przetworzenie starej, pełnej bólu historii „odłączenia / przerwania” w pełną ogromnej siły historię połączenia.
   Krąg staje się aktywny i efektywny, gdy zaczyna się spotykać raz w miesiącu. Ma wtedy wielką introwertywną siłę - członkowie kręgu współdziałają ze sobą, czasem przyciągają nowe osoby, uzdrawiają siebie nawzajem, a w końcu osoby z zewnątrz...tworzą się kolejne kręgi...itd...
   Zanim zasiądziemy do takiego kręgu, to trzeba przedtem przebudzić w sobie „Power animal" – „Zwierzęcą moc”, która ułatwi nam działanie Ducha w nas samych.
No właśnie, w listopadzie poprowadzisz w Polsce m.in. warsztaty pod nazwą "Znajdź swoją zwierzęcą moc". Czy my potrzebujemy zwierzęcej mocy w dzisiejszym świecie? Czy to jest bezpieczne dla osób, które chcą rozwijać swoją osobowość, ducha?

   Kiedy podczas spirytualnej podróży przy dźwiękach bębnów, podczas pracy w parach, patrzenia sobie w oczy, łączymy się z naszym „power animal” – „zwierzęcą mocą” to przechodzimy do „szamańskiego stanu świadomości”. Widzimy, co może się zdarzyć i czujemy to sercem. Znajdujemy tam nauczyciela. I to jesteś Ty! To ty jesteś osobą, na którą czekałeś. Obudzimy w sobie szamana. Jesteśmy „the hollow bonne” – pustą przestrzenną kością. Jesteśmy kanałem, przekaźnikiem dla Ducha. I nie ma tu niebezpieczeństwa, ponieważ wzywamy głośno miłosierne duchy ze wszystkich kierunków świata. Grzecznie przeganiamy negatywne energie, nieczyste wibracje. Prosimy o pomoc naszego obrońcę - „Power animal” – o to, by dbała o nas i o ludzi w kręgu. To dlatego, kiedy chcemy otworzyć się na świat spirytualny, musimy również otworzyć naszą drogę do „animal power”, naszej zwierzęcej siły. Tak, aby chronić się, ponieważ drzwi są tylko lekko uchylone.
A co powiesz o pozostałych dwóch warsztatach – „Extraction" i „Soul retrieval"
   Moje warsztaty „Extraction” – „Wydobywanie” – służą do diagnozowania i usuwania negatywnej energii, którą często przechowujemy w sobie, w naszym ciele. Często są to złe doświadczenia z przeszłości.
  Z kolei warsztaty „Soul retrieval” – ‘Scalanie duszy” to moje finałowe zajęcia, bardzo zdumiewające. Tylko przywracamy czystą esencję, witalną siłę życia, która była ukryta w chwili urazu. Wszelkie poniżenie, albo rozłączenie, którego doświadczamy mogą spowodować utratę części duszy. „Jakoś nie jestem zupełnie sobą, odkąd rozstałam się z moim eks”. Podczas warsztatów dostajemy z powrotem tę siłę życia, możemy odzyskać utraconą część duszy, która posiada czystą, witalną energię.
   Sposób życia po „Soul retrieval" to pozostać w zgodzie i harmonii z samym sobą, pozbyć się ważnej opowieści życiowej „O Sobie", opowieści, w której króluję "ja". Myślę, że czasem żart i humor może zmienić perspektywę. Czasem możemy powrócić do dramatu z przeszłości, ale dobrze, jeśli zmienimy go w delikatne światło.
                                                                 

Dr Barnaby Ruhe – szamanista, artysta, malarz, uzdrowiciel, profesor uniwersytetu nowojorskiego NYU, od lat wykłada przedmiot pod nazwą “Szamanizm i sztuka”. Stworzył uzdrawiająco-leczniczy ośrodek “Shamandome” w Pensylwanii, który jest częścią corocznego festiwalu uzdrawiania w Burnigman w USA. Doprowadził do powstania uzdrawiających kręgów w USA, Kanadzie, Anglii. Prowadzi wykłady i warsztaty związane z współczesnym szamanizmem – „Power animal” (zwierzęca moc), „Extraction” (wydobywanie), „Soul retrieval” (scalanie duszy). Stworzył pojęcie „szamanista”, aby ująć w nim wartości wielu uzdrawiających dyscyplin, zachowując jednocześnie szacunek dla terminu „Szaman”. Dr Barnaby Ruhe zawita w Polsce w listopadzie 2011r. z serią warsztatów i wykładów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz