wtorek, 15 listopada 2011

Smierc kliniczna

Relacje ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, są ważnym działem w Archiwum FN. Pokazują one bowiem to, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, ale także są ważnym dowodem w tej sprawie. Na nic się zdadzą zapewnienia, że to tylko i wyłącznie „omamy umierającego mózgu”, że to był „sen człowieka, który przeżył go i wziął za rzeczywistość”. Historie obalające tę tezę zdarzają się i są chyba najbardziej cenne.
[…] Czytałem o takich historiach, ale nigdy nie miałem okazji zetknąć się z nimi osobiście. Do czasu, kiedy nie wydarzyła się ta historia. Moja nieżyjąca niestety już mama opowiedziała nam o niej w szpitalu. Już opisuję, co się zdarzyło. W maju 2001 roku podczas pracy na działce przeżyła rozległy zawał serca. Dzięki szybkiej interwencji sąsiada i wezwaniu karetki udało się ją uratować, ale straciła przytomność na kilkadziesiąt minut. Kiedy odwiedziliśmy ją w szpitalu opowiedziała niesłychaną historię. Otóż pamiętała tylko, że zaczęła czuć przenikliwy ból w klatce piersiowej, po czym nagle zrobiło jej się bardzo ciepło i usłyszała dźwięk jakby dzwonków. Potem nagle zobaczyła leżące swoje własne ciało, obok węża ogrodowego, z którego ciekła woda. To ważny element tej historii, gdyż faktycznie potwierdza, że tak znalazł ją sąsiad. Obok tego węża, z którego lała się woda. Ale najciekawsze było to, co było dalej. Otóż mama pomyślała sobie o swojej siostrze i nagle w ułamku sekundy znalazła się w jej mieszkaniu. Ciocia Asia akurat wynosiła rzeczy z kuchni, gdyż przygotowywała pomieszczenie na wymianę rur. Nikt z nas, a tym bardziej mama nie miał o tym pojęcia. Tymczasem mam dokładnie opisała ciocię, co ona robiła, a nawet to, że nie była sama wysunąć z wnęki lodówki, gdyż tę scenę widziała na własne oczy! Ciocia w stu procentach potwierdziła opis mamy, w nawet w najdrobniejszych szczegółach. Mama pamiętała nawet, co do siebie ciocia mówiła walcząc z tą lodówką. Potem powiedziała jedynie, że usłyszała głos „musisz wracać” i jakaś siła pociągnęła ją w czarny tunel. A potem już obudziła się w szpitalu. Uważam, że powinniście wiedzieć o tej historii, bo jest ona dowodem na istnienie życia po śmierci”. […]





W 1991 roku sondaż Instytutu Gallupa wykazał, że dwanaście milionów Amerykanów doświadczyło śmierci klinicznej. Oto dziewięć najczęściej opisywanych elementów takiego doświadczenia:

- przebywanie w jakimś innym świecie lub wymiarze. Ludzie czują, że w jakiś sposób przeszli do innego wymiaru czy na inny poziom istnienia;

- wszechogarniające uczucie spokoju. Uczucie spokoju, błogości i zadowolenia jest tak przemożne u osób doświadczających śmierć kliniczną, że wiele z nich nawet gani lekarzy za wyciągnięcie ich z tego stanu i przywrócenie do życia;

- przegląd wszystkich wydarzeń z życia. Jest to archetypowe doświadczenie, w którym całe życie wyświetla się nagle przed oczami. Opisywali coś takiego również ludzie, którzy sądzili, że umierają, ale przez cały czas nie tracili świadomości. Wspominali o tym także ludzie, którzy wyskoczyli przez okno lub się topili; doświadczenie bycia poza ciałem. Często doświadczenie śmierci klinicznej rozpoczyna się od wrażenia opuszczania własnego ciała fizycznego i unoszenia się nad nim. Wiele osób czuło też, że mogłoby latać, gdyby tylko chciało;

- bardzo precyzyjne postrzeganie pozazmysłowe. Osoby, które przeszły śmierć kliniczną, często potrafią ze szczegółami opowiedzieć o rzeczach, których nie mogły widzieć w tym stanie- opisują sceny, wydarzenia, relacjonują rozmowy odbywające się poza salami operacyjnymi czy reanimacyjnymi lub poza miejscami ich "zgonu". Jest to jeden z najbardziej niezwykłych składników takich doświadczeń, który przekonuje wiele osób, że tak naprawdę są to doświadczenia pozazmysłowe

- spotykanie innych ludzi. Wiele osób, które przechodzą śmierć kliniczną, twierdzi, że spotkały i rozmawiały ze zmarłymi krewnymi i przyjaciółmi "po drugiej stronie".

- niezwykłe i, zdaniem niektórych, święte światło często zachęca lub otacza ludzi w stanie śmierci klinicznej;

- tunel. jest często podawany jako powszechny element doświadczenia śmierci klinicznej, ale tak naprawdę zaledwie 9% ludzi, z którym rozmawiał Raymond Moody, donosiło o przechodzeniu lub przepływaniu przez tunel; przewidywanie przyszłości.

- prekognicja, czyli zdolność przepowiadania przyszłości, to jeden z najrzadziej wymienianych elementów doświadczenia śmierci klinicznej.





I jeszcze na koniec jedno ważne świadestwo. Dr Teodor Królikowski notował relacje pacjentów, którzy wrócili do życia ze śmierci klinicznej. Niejednokrotnie uczestniczył w reanimacji, bo był oddziałowym na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej. Pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną, nagrywał na magnetofon:

Mógłby Pan to opisać, co widział?

- Tu, teraz, będzie gorzej to opisać. Ale (długa cisza)... Było coś niesamowitego. Życie pozagrobowe istnieje i koniec. Długo w to nie wierzyłem. Nawet nie idzie powiedzieć, że nie wierzyłem, ale wątpiłem w to. Ale spotkałem tam takie osoby, o których w ogóle nie myślałem. W piłkę nożną my chcieli grać. Ale mnie to tak stamtąd wypychali. Nie wiem, czy to idzie określić, że mówili do mnie, i czy to tak na instynkt czułem, że mówili.

Czy tam byli jacyś ludzie?

- No, przebywali ludzie. Nawet taki, co wyjechał dawno do "enerefu", już dawno zginął na raka płuc. Z nim się spotkałem, ale czy my mówili coś? Tylko że ja był, no wie pan, taki wypychany. Jakbym zjeżdżał czy coś... Byłem wypychany. Jakbym nie należał do tego grona.

Czy Pan był wtedy w normalnym swoim wieku? Teraz, czy jako dziecko?

Ja przypuszczam, że w normalnym wieku teraz. Ja nie umiem powiedzieć. Kolorowe to było, ale jakie kolory...

Nie pamięta Pan?

Piękne, a jak piękne, to musi być kolorowe. Coś takiego nie miałem w życiu.

Niektórzy się śmieją z tego...

- Jeśli się tam jest, to w ogóle się nie liczy to życie.To życie jest, no, drugiej kategorii, tak mniej więcej można określić. Ja to tak bynajmniej odnoszę, ni? Drugiej kategorii życie, no to takie życie, jak bogaty by żył, a za ścianą by żył ubogi. Proszę pana. Ja w życie pozagrobowe wierzył od dziecka, bo tak nas uczą, nie? Tylko ja nie wiem, czy pan w tej chwili wierzy, czy tylko każą wierzyć. Bo to też jest różnica. Ja w tej chwili wierzę, bo widziałem. Przedtem też wierzyłem, że coś musi być, ale to tak jest wszystko na odpieprz, nie? Byłem załamany, strasznie załamany, że mnie tam nie chcieli. Tylko później se uzmysłowiłem, że jeszcze muszę tu zostać, bo żona, dzieci...

I nie chciałby Pan tam chyba wracać?

(cisza) Jak żona tu była, to jej mówiłem... Ja bym tam i poszedł zaraz, tam było tak pięknie. Tak jej mówiłem.

Rozmówcą dr Królikowskiego był 48-letni stolarz spod Opola. To pierwsza osoba, którą Teodor Królikowski nagrał po szczęśliwie zakończonej reanimacji. Ale nie pierwsza, z którą rozmawiał o śmierci klinicznej. Takich osób było kilkanaście.



mężczyzna, lat 45:

To nie jest fantazja ani mistyka. Tak było w 2006 roku. Kiedy zmieniali mi w szpitalu opatrunki, czułem niemożliwy ból. A potem poczułem, jakby powietrze ze mnie uchodziło. Takie westchnienia, sapnięcia, a z każdym coraz mniej bólu. Aż w końcu nic nie czułem, ale za to stałem w nogach łóżka i patrzyłem na siebie leżącego i na pielęgniarki, które przewracały mnie na plecy. I nie wiem, dlaczego przyszło mi do głowy, aby się przed nimi schować. I wtedy zobaczyłem długi tunel, niby las. I taką błogość poczułem, jak nigdy dotąd. I wszystko mi było jedno, choć nie idzie tak teraz tego słowami opowiedzieć. Ale życzę każdemu takiej błogości (chwila ciszy). Jeśli tak ma śmierć wyglądać, to nie ma strachu. Bardziej się bólu boję.



kobieta, lat 70:

Miałam zatrucie poporodowe. Wyszłam jakby wtedy z siebie i obserwowałam z góry, co się ze mną dzieje. I pokazał mi się film, i mimo że to parę sekund było, całe życie na tym filmie przeleciało. I przyszli do mnie moi dziadkowie, a ja jakby płynęłam. A potem pojawiła się biała świetlista postać. Czułam, że to Jezus. I dał mi wybór: czy pójdę za nim, czy wrócę. Odpowiedziałam, że wracam, bo przecież właśnie urodziłam córkę. To było 45 lat temu. Ale to był taki błogi stan... (kobieta płacze płacze) Od tej pory nie boję się śmierci, nie można... Bo to piękne przeżycie. Czasem wprawdzie myślę: "A może mi się śniło?". Ale od tamtej pory zmieniłam swoje życie, wiem, że nie można uganiać się za wszelką cenę za wszystkim. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, nawet księdzu, bo może by mi nie uwierzyli .

- Nie każdy chciał opowiadać, bo to tak głębokie przeżycia, że ludzie nie chcą się nimi dzielić. Ale na pewno doświadczenie śmierci sprawia, że inaczej się patrzy i na nią, i na człowieka - twierdzi Królikowski. I nie potrafi odpowiedzieć, dlaczego skrzętnie notował ich opowieści. O tym, jak wisieli nad łóżkiem i widzieli reanimujące ich pielęgniarki i lekarzy. Albo jak przechodzili przez długi tunel, z końca którego dochodziło światło. A przede wszystkim o tym, że bardzo chcieliby wrócić tam z powrotem. Tam byli szczęśliwi jak nigdy w życiu.

- Oni wcześniej nie słyszeli o książce "Życie po życiu", nie mogli więc sobie wymyślić tych przeżyć. Ich relacje upewniły mnie w wierze w życie pozagrobowe. I dzięki tym pacjentom ja się śmierci nie boję - wyznaje Dr Królikowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz