niedziela, 8 maja 2011

Najcenniejszy dar przebudzenia

Moje najgłębsze wydarzenia duchowe miały miejsce w roku 2000. Z całą jasnością umysłu ujrzałam przed sobą inny świat, który dotąd, nie wiedzieć dlaczego, zakryty był dla mnie chociaż brałam w tym życiu czynny udział. Jak się później okazało, był najbardziej tajemnym rozdziałem mojego całego obecnego życia. Uświadomiłam sobie fakt, że moje życie jest zupełnie czymś innym niż do tej pory sądziłam, że nie jestem tutaj na Ziemi tylko z przypadku, zbyt poważnie podchodziłam do rzeczy mało istotnych, zbyt mocno oddzieliłam się od Jedności.
Wszyscy jesteśmy zanurzeni w Jedności, w Źródle naszego stworzenia, jesteśmy niczym jedna fala na wielkim oceanie, który jest utworzony z różnych fal. Ktoś przed nami stworzył świat, stworzył też nas, wniósł w nasze życie uniwersalne prawa, a człowiek istota samolubna i pyszna wszystko na tym globie poprawia, wprowadza swoje przekonania, własne szaleństwa, niby to z wielkiej troski poprawia byt innego człowieka według własnego uznania nie zważając na to, że tamten nie czuje się wcale szczęśliwy i cierpi. I tak często dochodzi do represji, a my często myślimy: życie jest nicością, nasze negatywne myśli przenikają w naszą podświadomość … przychodzi czas, że już sobie nie radzimy z własnymi negatywnymi myślami i tworzymy w naszym życiu jeszcze większą nędzę.
Na początku mojej duchowej drogi ciągle nie radziłam sobie z moimi negatywnymi emocjami, ciągle brały górę, ciągle znalazłam coś lub kogoś, kogo obwiniałam za obecny stan moich rzeczy, nawet Pana Boga. Im więcej walczyłam tym mocniej cierpiałam, tworzyłam coraz więcej negatywnych myśli, a nawet strachu. To wszystko dawało katastroficzne wyniki.

Przyszedł czas kiedy nagle zrozumiałam prostą rzecz, odpuściłam negatywnym myślom, przestałam zwracać na nie uwagę, kiedy próbowały mnie mocniej nękać mówiłam im z uśmiechem, "zapomnij, ja wam przebaczam" … w krótkim czasie zaczęłam czuć nowe życie. Moje nowe nastawienie zadziałało jak najlepsze zioło, ożył duch i ciało, mój umysł robił się czysty, coraz częściej panował tam spokój, radość, ożywał organ za organem. Moje życie stawało się bardziej świadome i już nie dręczyłam siebie i Boga: „Boże po co tutaj się narodziłam?”

Skoro tu jestem widać jest w tym jakiś głębszy sens, już nie "paplał" bez przerwy mój umysł tylko przemówiło serce, w którym nie było już strachu, rodziło się tam zupełnie inne uczucie, jeszcze nie mogłam tego nazwać miłością, jeszcze nie byłam w stanie oświadczyć światu: kocham życie, świat i ludzi, jeszcze były we mnie opory, ale czas pokazywał coraz więcej światła i coraz wyraźniejsze zmiany, a ja wprzódy zaczęłam kochać siebie i ten spokój, który zamieszkał w moim sercu. Moje ego znalazło się w pułapce, wcześniej lubiło komentować, pouczać, oceniać wszystkie perspektywy życia, a teraz ten spokój pokonywał wielkiego wojownika (ego). I tak zauważyłam, że  trudności życia stawały się zupełnie inne, znikły lęki, napięcia, frustracje, widziałam wyraźnie nowe zmiany i nie mogłam się nadziwić tej własnej przemianie. Wcale też nie znaczy, że od tej chwili można było ze mną robić, co kto chciał ….. nie pozwoliłam sobą manipulować, wręcz przeciwnie, stawałam się odważniejsza, nie bałam się niczemu stawić czoła.
Przebudzenie daje nam tą wielką szansę na wewnętrzne zmiany, nagle budzi się w nas jakiś niewidzialny impuls i zmienia nas od wewnątrz. To co wcześniej było niemożliwe, niewykonalne, (proces przemiany trwał długi czas), teraz niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki robiło się przejrzyste i wykonalne. To tak jakby ktoś niewidzialny nagle zatrzymał nas na znaku STOP i zmusił nas do rozejrzenia się na wszystkie strony i ocenienia sytuacji. Nasze ego nie boi się już trudnych sytuacji, przestaje kontrolować, bardziej ufne poddaje się Woli Boga. Zauważamy jak ktoś niewidzialny przejmuje odpowiedzialność za nasze życiowe potrzeby. Wyraźnie czujemy, że nie jesteśmy sami … i znowu śpiewają dla nas ptaki, kwitną kwiaty … a umysł jest spokojny. Stajemy się innym człowiekiem, dostrzegamy drugiego człowieka i jego potrzeby.

W chwili przebudzenia następuje wokół nas wiele cudów, jednak dla mnie najbardziej cudowna była moja wewnętrzna przemiana, ogromny dar ciszy i spokoju, który został nagle wmontowany, bez mojej większej pomocy do mojego serca. Wcześniej moje serce kołatało nieustannie z byle powodu, wyzwalałam niepotrzebne emocjonalne dramaty i nagle nastąpiła w moim wnętrzu taka magia życia, wszystko puściło i pojawiła się cudowna cisza!

Właśnie tą przemianę cenię sobie najbardziej, bardziej niż dar uzdrawiania, trzecie oko, dar przewidywania. Spokój mojego serca to moje dobre samopoczucie, nagle rozpuściła się góra strachu i czuję się wolna, nie boję się życia, braku pieniędzy, nie boję się choroby, śmierci … i nie ma dla mnie znaczenia czy będę bogata czy biedna, nie jestem już ofiarą egoistycznego myślenia, nie blokuje własnego życia, robię to na co w danej chwili mam ochotę … a praktycznie powinnam być biedna (mam o połowę mniej pieniędzy niż 11 lat temu), a jednak niczego mi nie brakuje. W tym momencie nie tylko zrozumiałam prawo rozmnażania, zaczęłam go sama doświadczać.
Jak widać nasze życie może się przekształcić w krótkim czasie, możemy poczuć się nowo narodzeni. Kiedy uwolnimy z siebie pokłady blokujących nas energii zmieniają się nasze wzorce, rozpuszczają się iluzje, to sprawia, że zapuszczamy się w mistyczny świat naszej duszy i podążamy za wyższym impulsem, który doprowadza nas do naszej duchowej pełni. Teraz kierunek wyznacza nam sam Wszechświat i przemawia do nas już w czasie teraźniejszym, wynurza się tylko jedna droga, droga zaufania.
Zaufaj i pozwól się prowadzić.
Pamiętaj - jesteś cząsteczką Całości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz