niedziela, 8 maja 2011

Naukowcy bliscy udowodnienia zjawiska teleportacji


Zacznijmy od definicji. Teleportacja to istniejący na razie teoretycznie proces przenoszenia obiektów z jednego miejsca w inne na dowolne odłegłości, bez zachowania ciągłości istnienia obiektu w przestrzeni.
  Słowo teleportacja użył po raz pierwszy Charles Fort.
Najnowsze informacje z ośrodków naukowych zajmujących się teleportacją są bardzo budujące. Okazuje się bowiem, że pracownik Uniwersytetu Tokijskiego Noriyuki Lee dokonał czegoś, co można nazwać teleleportacją energii na poziomie molekularnym.
Prowadzony przez Noriyuki Lee projekt zakłada stworzenie superkomputerów kwantowych i może zrewolucjonizować przesyłanie informacji na naszej planecie. Jednym z najważniejszych osiągnięć tego zespołu jest teleportowanie pakietów fotonów światła, które zostały zniszczone w jednym miejscu, a odtworzone bezbłędnie w innym. Być może brzmi to trochę skomplikowanie, ale wnioski są naprawdę rewolucyjne. Oznacza bowiem, że energię (a także materię, która jest jedynie „zamrożoną” energią) można teleportować, choć nauka nie zna jeszcze zasad, jakimi kierowałby się taki proces.
W przypadku doświadczeń na Uniwersytecie Tokijskim pojawił się nowy termin, czyliwzajemne „powiązanie” dwóch cząsteczek energii, które są połączone w jakiś sposób mimo tego, że dzielą je duże odległości. Jedna ma wpływ na zachowanie drugiej. Potwierdza to słowa mistyków, którzy od dawna twierdzą, że wszechświat jest jedną wielką „siatką energii”, w której poruszenie dowolnego elementu prowadzi do przekazania informacji do jakiegoś centrum.
Wracając do eksperymentów w Tokio – tam udało się połączyć fotony tworząc „połączone pary”. Każdy foton zawierał informacje o tym, jak po „rozdzieleniu” stworzyć ponownie pierwotną cząstkę. Przy tej okazji powróciła sprawa słynnego „Kota Schrödingera”, gdyż cząstki były jednocześnie „w dwóch różnych stanach”.
"Kot Schrödingera"
 Pierwszy raz pojęcie "kota Schrödingera” pojawiło się w 1935 roku. Sytuacja polega on na następującym założeniu:
Schrödinger, aby wytłumaczyć masom złożoność świata kwantów, wymyślił urządzenie istaniejące na szczęście tylko w teorii, które oddziałuje na kota, zamkniętego w pojemniku z trucizną (np. z trującym gazem). Wyobraźmy sobie, że do szczelnego pojemnika wkładamy: żywego kota, po czym trafia tam także jakieś źródło promieniowania i detektor, czyli na przykład licznik Geigera-Mullera. Jeśli tylko pojawi się promieniowanie w określonej sile, licznik to zarejestruje i natychmiast uwolni trujący gaz – kot zdechnie.
Przy odpowiednim ustawieniu tej upiornej konstrukcji po godzinie możemy mieć 50% szans na to, że kot jest żywy, a 50% szans na to, że kot jest martwy.
Z opisu kwantowo-mechanicznego wynika jednak coś innego – przed otwarciem pojemnika kot jest jednocześnie i martwy, i żywy.
Jako obiekt kwantowy, znajduje się on równocześnie w każdym z możliwych stanów (tzw. superpozycji). Dopiero otwarcie pojemnika i sprawdzenie jego zawartości redukuje układ do jednego stanu – następuje załamanie funkcji falowej kota, i dopiero w momencie poczynienia obserwacji kot przyjmuje jeden, konkretny stan. W tym przypadku mamy tylko dwa możliwe stany - kot jest martwy, lub żywy.

Trochę to skomplikowane, ale pokazuje dobrze paradoks świata subatomowego, w którym mogą być cząsteczki znajdujące się równolegle w dwóch różnych stanach.

Nasz racjonalny umysł oczywiście się buntuje, gdyż w naszym świecie materii może być „albo tak, albo tak”. Warto sobie jednak przypomnieć sytuacje znane na całym świecie, kiedy wiele kamer jest skierowanych w jedno miejsce, ale „obiekt” rejestruje tylko jedna,

 choć jest to sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Dotyczy to także ludzi – stoją obok siebie w większej grupie, ale UFO widzi tylko jedna. Co to oznacza? Że te obiekty mogą być albo w innym wymiarze, albo „punktowo” są w stanie kierować swoją wizualizacją w przestrzeni do konkretnych obserwatorów. Przykładów potwierdzających tę hipotezę można by naprawdę mnożyć w nieskończoność.

Piszemy o tym eksperymencie na Uniwersytecie Tokijskim dlatego, że widać wyraźnie kierunek prac na świecie zmierzający do stworzenia możliwości przesyłania materii na odległość, gdyż przesyłanie „kwantów” jest pierwszym krokiem do przesłania na przykład całego telefonu komórkowego z USA do Japonii. Wszystko odbyło by się w czasie zero. Jak wyglądałaby sprawa z istotami żywymi? Czy tego typu proces nie doprowadziłby do ich śmierci?
Możemy tu się oprzeć na tym, co mówią obce cywilizacje. Być może wiele osób szokuje takie postawienie sprawy, no bo jak to można powiedzieć „co mówią?”. Toż nikt tego nie wie! No niezupełnie… Są bowiem w historii badania UFO przypadki CE III (pełną dokumentację takich historii mamy w Archiwum FN), kiedy to ludzie mieli okazję zapytać obcych o przeróżne elementy techniczne ich statku, a także ich wiedzy dotyczącej fizyki. Mimo, że informacje pochodzą z różnych części świata jest absolutna zgodność odpowiedzi:
”Teleportacja jest możliwa, a dusza istot żywych jako w sposób naturalny funkcjonująca w innym wymiarze bez najmniejszego problemu ponownie trafia do teleportowanego ciała”.
Czyli można w czasie zero teleportować kogokolwiek z USA do Japonii, jeśli już trzymamy się tego przykładu. Aby jednak to zrobić w sposób bezpieczny, trzeba przejść trudną drogę doskonalenia nauki dotyczącej cząstek elementarnych, która normalnej cywilizacji zajmuje nawet około miliona lat rozwoju technicznego.
Jeśli ktoś zapyta, ile lat „cywilizacyjnego rozwoju” ma nasza planeta, to odpowiedź jest rozbrajająco prosta. Biorąc pod uwagę, że rozwój nauki dotyczącej fizyki teoretycznej tak naprawdę zaczął się w XX wieku (oczywiście był wcześniej i Newton, i Archimedes, ale… mówmy o fizyce subatomowej), to mamy za sobą pierwsze 100 lat na tej drodze do „teleportacji”. Ten przykład niech pokaże także wszystkim skalę i różnicę tego, gdzie jesteśmy my i gdzie są – wiele na to wskazuje – niezwykli podróżnicy, którzy są widywani na pokładach tych zadziwiających statków powietrznych, które są obserwowane także na polskim niebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz