czwartek, 10 marca 2011

Od stresu do samodoskonalenia

Stres blokuje możliwości rozwoju, zamyka nas w sobie, pochłania naszą energię. A co byłoby gdyby tą energię spożytkować inaczej. Gdyby ją wykorzystać do wzmocnienia zdrowia, rozwoju duchowego czy rozwoju osobowości?

Historia znajomej.
Moja znajoma szykowała się do sprawy rozwodowej. Drażliwym tematem był zakres opieki nad synem. Bardzo się denerwowała tym, że jej były tak to wszystko załatwi, że nie będzie mogła być z synem w żadne święta. Powiedziałem do niej: "Zobaczysz, wszystko będzie dobrze". Na co ona odpowiedziała: "Ja wiem, że pozytywne myślenie to podstawa. Wiem, że powinnam już teraz myśleć i wizualizować, że wszystko pójdzie, jak powinno. Znam siłę podświadomości. Jestem po kursie Metody Silvy. To wszystko wiem, ale jak mam to zrobić, skoro kiedy tylko pomyślę o rozprawie, strach i nerwy są tak wielkie, że o żadnej medytacji, wizualizacji czy nawet spokojnym myśleniu nie ma mowy. Od kilku dni nie mogę spać, jeść ani logicznie myśleć". Byłem w kropce. Nie wiedziałem, co sensownego mógłbym powiedzieć. Zdałem sobie również sprawę z tego, że w moim życiu też miewałem momenty, kiedy powinienem coś naprawić ale stres na to nie pozwalał. Zacząłem szukać. Najpierw zrobiłem analizę chcąc odpowiedzieć sobie na pytanie: co tak naprawdę powstrzymuje nas od tworzenia pozytywnych wyobrażeń, które z kolei prowadzą do tworzenia rzeczywistości.

Stres a dystres.
Stwierdziłem, że wszyscy zgodnie twierdzą iż tym, co nas powstrzymuje w rozwoju jest stres a dokładniej mówiąc jego odmiana - dystres. Czyli najpierw muszę “zlikwidować stres!” To był jednak zbyt daleko idący i pochopny wniosek. Stres jest potrzebny bo “popycha” nas do działania. Dopiero dystres nas “paraliżuje”. Zmuszony więc byłem do wprowadzenia zamiany twierdzenia na: “musimy kontrolować stres!”. Dokładniej mówiąc chodzi tu o możliwość obniżania poziomu stresu do takiego, w którym będzie nas “popychał” do działania i rozwoju. Wyobraź sobie taką sytuację. Masz dom. Jest duży i wspaniały, ale co za tym idzie, dość kosztowny w utrzymaniu. Wiesz, że dobrze byłoby wymienić dach ale póki co nic nie cieknie (minimalny poziom stresu - brak działania). Po jakimś czasie odkrywasz, że zaczęło ciec. Zabierasz się do roboty. Wymieniasz kilkanaście dachówek, rezerwujesz fundusze, gromadzisz materiały, bo wiesz, że cały dach trzeba przełożyć. (to właśnie optymalny poziom stresu motywujący nas do podjęcia działań). Przychodzi wichura. Zrywa dach, woda zalewa wszystkie pomieszczenia. Meble nadają się tylko do wyrzucenia. Konstrukcja ścian została zachwiana. Budynek grozi zawaleniem. Już wiesz, że na wszystko nie starczy ci pieniędzy. Ręce opadają. Najchętniej rzuciłbyś to wszystko i zapadł się pod ziemię (to właśnie ten poziom stresu, który blokuje rozwój i powoduje utratę sił i chęci do działania).
Aby więc móc się rozwijać musisz “zejść” z poziomu dystresu do poziomu optymalnego. To jednak nie wszystko.
Przebacz sobie.
Wyobraź sobie, że zamiast wichury było wypalanie trawy. Sąsiad chciał zrobić trochę porządku u siebie. Nie chciał by dym ci dokuczał więc poczekał aż wyjedziecie z domu. Podpalił trawę. Zerwał się wiatr, iskry poleciały do Twoje ogrodu. Zaczęła się palić sucha trawa z zeszłego roku. Nie skosiłeś jej bo nie było czasu a później przyszły deszcze. Zostawiłeś uchylone okno, zajęły się firanki i poszło. Zanim przyjechała straż pozostały zgliszcza. Nie zdążyłeś ubezpieczyć domu. Sąsiad nie ma grosza “przy duszy”. Jak byś mógł to byś go rozszarpał. Mija trochę czasu. Sąsiad cię przeprasza. Jeszcze trochę się gniewasz ale w końcu mu przebaczasz.
O’K, przebaczyłeś jemu ale czy sobie też?
Zainspirowała mnie do takich przemyśleń książka Roberta Krakowiaka "Uzdrowić dzieciństwo”.
Temat przebaczania sobie jest często pomijany o często to właśnie on jest przyczyną “nieuzasadnionych” lęków czy nawet depresji. Jeśli więc przebaczyłeś sąsiadowi, że przez jego nieuwagę spłonął twój dom czy również przebaczyłeś sobie, że:
- nie uprzątnąłeś trawy z zeszłego roku
- nie ubezpieczyłeś domu
- zostawiłeś uchylone okno
- nie zamontowałeś alarmu mogącego automatycznie powiadomić straż ( a żona mówiła ci o tym).
To jest oczywiście tylko przykład, może trochę wydumany ale pokazuje schemat naszego działania. Przecież często słyszymy o tym, że musimy przebaczać nawet wrogowi albo, że musimy kochać “bliźniego swego jak siebie samego”. Ale nie słyszymy:”kochaj samego siebie” czy “przebacz sobie”. Tak jesteśmy wychowywani. Komukolwiek o tym mówiłem, każdy przyznawał mi rację ale zaraz padało pytanie: “ale jak to zrobić?”.
To pytanie długo mnie nurtowało ale doszła jeszcze jedna kwestia.
Wolne miejsce.
Stres zajmuje w naszej “przestrzeni emocjonalnej” określone miejsce jeśli więc częściowo go wyrzucimy pozostanie “puste miejsce”, które musimy natychmiast uzupełnić pozytywnymi emocjami. W przeciwnym razie miejsce to zostanie zapełnione kolejnym stresem (podobne przyciąga podobne).

Po miesiącach poszukiwań, sięgania do różnych źródeł, porad u osób zorientowanych w rozwoju osobistym, opracowałem metodę powrotu do stanu radosnego, twórczego spokoju. Jest to taki stan, kiedy czujemy “lekkość bytu”, kiedy medytacje i rozważania sprawiają nam przyjemność.To taki stan, w którym z wiarą i nadzieją patrzymy w przyszłość i kiedy widzimy, że ta przyszłość już się spełnia w taki sposób, jak tego sobie życzymy.

Moja Metoda.:
1) Dla zmniejszenia poziomu stresu używam metody EFT (Technika Emocjonalnej Wolności) według wskazań Horsta Benescha, które znalazłem w książce "Zapukaj po zdrowie" .
Dlaczego ta? Trafiłem na nią przypadkiem i nie żałuję. Napisana bardzo konkretnie bez "lania wody". Szybko przechodzisz do działania.
2) Po wybaczeniu sobie powstaje "przestrzeń", którą szybko trzeba zapełnić. Zainspirowała mnie wypowiedź z jakiegoś forum (niestety nie potrafię sobie przypomnieć z jakiego), żeby odwrócić EFT. I tak uczyniłem. Zaraz po wybaczeniu znowu EFT ale tym razem z pozytywną afirmacją.
3) Jestem już spokojny, pełen dobrej energii. Teraz jest czas na Metodę Silvy czyli medytacja z wizualizacją. Więcej: "Samouzdrawianie Metodą Silvy".
4) Spraktykowałem, że aby afirmacje z Metody Silvy spełniały się dość szybko nie wystarczą tylko te sesje. Potrzebne są również pozytywne wibracje. Są one jakby przedłużeniem seansu Metody Silvy. Żeby utrzymać dobre wibracje zacząłem korzystać z metod podanych w książce: "Proś a będzie Ci dane". Nie specjalnie lubię ten typ mistyczno channellingowego pisarstwa, ale "wyłuskałem" z tej pozycji sposoby utrzymania i zwiększenia w sobie pozytywnych wibracji. Przy połączeniu ich z Metodą Silvy rzeczy dzieją się błyskawicznie.
Jak należy korzystać z tej metody.
* EFT doraźnie. Kiedy czujesz nieuzasadniony lęk czy niepokój, znajdź spokojne miejsce. Sesja uwalniająca i sesja zapełniająca. Kwadrans i jest po wszystkim. Często używam EFT przed sesją metody Silvy, kiedy nie mogę zejść do poziomu alfa bo mam rozbiegane myśli, serce kołacze, czuję niepokój itp.
* Metoda Silvy:
- raz dziennie - dobrze
- dwa razy dziennie - jeszcze lepiej
- trzy razy dziennie - idealnie
- sesja pięciominutowa - dobrze
- sesja dziesięciominutowa - jeszcze lepiej
- sesja piętnastominutowa - idealnie
* Metody utrzymania pozytywnych wibracji - pomiędzy EFT i Metodą Silvy.
* Systematyczność. Ćwicząc systematycznie t metodą można nie tylko osiągnąć wysoki poziom rozwoju duchowego ale również pozytywnie wpłynąć na swoje zdrowie, zarówno w znaczeniu psychiki jak również i fizjologii. Nie mówiąc już o poprawie stosunków rodzinnych, samoakceptacji czy samoocenie.

www.artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz