czwartek, 15 marca 2012

Polscy piloci F16 beda cwiczyc z Izraelskimi

Izrael może nie być w stanie zniszczyć irańskich ośrodków atomowych. Prasa na całym świecie rozpisuje się na temat hipotetycznego przebiegu operacji izraelskiej na niebie Iranu. Analitycy wojskowi poproszeni o komentarze stwierdzają, że Izrael może nie być w stanie dokonać takiego ataku.




Według wyliczeń opublikowanych przez gazetę New York Times do „chirurgicznych” nalotów na instalacje atomowe Izrael musiałby użyć, co najmniej 100 samolotów. Co więcej musiałby być w stanie uzupełniać paliwo w czasie lotu myśliwców, bo odległość do Iranu to ponad 1600 kilometrów. Problematyczne jest też jak miałyby tam polecieć siły IDF.



Istnieją trzy hipotetyczne trasy przelotów. Na północ nad Turcją, na południe nad Arabią Saudyjską i ewentualnie nad Jordanią i Irakiem. Najbardziej prawdopodobna jest ta trzecia trasa, ponieważ Irak po „demokratyzacji” przeprowadzonej tam przez USA praktycznie nie istnieje, jako państwo i nie ma obrony przeciwlotniczej. Nie wiadomo jedynie czy na przelot wyraziłaby zgodę Jordania, raczej nie, ale Żydzi mogliby ich po prostu zignorować.



Analitycy dywagują również na temat tego, jakie bomby musiałby zrzucić Izrael, aby skutecznie zniszczyć cele i jak je naprowadzić. Stosowanie nawigacji GPS mogłoby być nieskuteczne. Gdy w 2007 roku Izrael zniszczył syryjski reaktor atomowy użyto naprowadzania laserowego i prawdopodobnie przynajmniej w części przypadków teraz należałoby postąpić podobnie. To wiązałoby się z działaniami IDF na terytorium wroga.



NYT zauważa, że przynajmniej w jednym przypadku, konkretnie ośrodka Fordo, zniszczenie go nie jest możliwe za pomocą bomb konwencjonalnych. Ośrodek przypomina amerykańską Cheyenne Mountain i został wydrążony w górze. Znajduje się nad nim 70 metrów skał i zniszczyć można go jedynie z wykorzystaniem broni jądrowej albo od środka, co wiązałoby się z akcją komandosów.



Izrael jest zirytowany, że USA jest niechętne atakowi na Iran. Amerykanie wolą nie drażnić swojego społeczeństwa przed wyborami prezydenckimi, ale paradoksalnie to może wyewoluować, bo gdyby doszło do prowokacji jak na przykład atak na któryś z amerykańskich lotniskowców społeczne poparcie odwetu może wzrosnąć gwałtownie a znając przykłady z przeszłości to mogłoby zapewnić reelekcję Barakowi Obamie, bo Amerykanie nie są skorzy do zmian przywódców w okresie wojennej zawieruchy.



Jedno jest pewne, Izrael usiłuje wplątać w konflikt irański innych, a najchętniej rozwiązałby ten problem czyimiś rękami. Dzisiaj dotarły zaskakujące informacje. Tabloid „Israel Hayom” twierdzi, że polskie F16 mają wziąć udział we wspólnych ćwiczeniach z IDF. Informacje praktycznie zostały potwierdzone przez i przez stronę izraelską i polską. Niedawno IDF przeprowadził również ćwiczenia z udziałem myśliwców włoskich i greckich.

Rzecznik Prasowy Dowódcy Sił Powietrznych, ppłk Sławomir Gąsior w rozmowie z tvn24.pl nie potwierdził, że wspólne ćwiczenia się odbędą, ale też nie zaprzeczył wprost informacjom izraelskiego dziennika. Jak zaznaczył, część operacji prowadzonych przez polskich żołnierzy ma charakter niejawny, dlatego Dowództwo Sił Powietrznych o nich nie informuje. - Chodzi o względy bezpieczeństwa - dodał ppłk Gąsior.

Powstaje jednak pytanie, po co organizowane są takie ćwiczenia. Odpowiedź na nie może nam się nie podobać i za chwile może nas to wplątać w wielki konflikt o zasięgu globalnym. W tym konflikcie najwyraźniej opowiemy się po stronie przeciwnej niż Rosja i Chiny. Te rosyjskie czołgi, których tak bardzo się bali Polacy w ostatniej kampanii wyborczej mogą się pojawić nad Wisła szybciej niż nam się wydaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz