czwartek, 18 sierpnia 2011

Koniec prywatnosci - chipy

DOWODY TOŻSAMOŚCI – GLOBALNY TREND

Na całym świecie wprowadzane są obecnie najnowocześniejsze systemy identyfikacji w celu śledzenia każdego naszego ruchu wykorzystujące częstotliwości radiowe i inteligentne karty, które zawierają dane biometryczne i są sprzężone z megabazami danych…

Elektroniczne karty identyfikacyjne (ID) dokonały alarmującego postępu w kierunku stania się uniwersalnym dowodem tożsamości obowiązującym na całym świecie, Obecnie już 2,2 miliarda ludzi, czyli jedna trzecia światowej populacji, wyposażonych zostało w „inteligentne” karty ID (dowody osobiste). Ponad 900 milionów z nich zawiera biometryczne dane twarzy i linie papilarne. Zgodnie z obecnymi planami do roku 2012 będzie je posiadało ponad 85 procent światowej populacji. Pozostałych ludzi również to n je minie – większość z nich już została włączona do wcześniejszych generacji systemów identyfikacyjnych, głównie w krajach niedemokratycznych, takich jak Myanmar (Birma).

Kampanie prowadzone przeciwko elektronicznym kartom ID ze zrozumiałych względów starały się wykorzystywać problemy związane z systemami identyfikacji, podkreślając niemożliwe do opanowania zagrożenia związane z naruszaniem prywatności, oszustwami, nielegalnym korzystaniem z baz danych, zorganizowaną przestępczością, zawodnością biometrycznego rozpoznawania etc. W rezultacie ogromna liczba ludzi sądzi, że do wprowadzenia obowiązkowych kart ID „po prostu nie dojdzie”.
Najwyższy czas, aby przestać chować głowy w piasek. Nie ma żadnych przeszkód we wprowadzeniu na całym świecie obowiązkowych kart ID.

Wszystkie problemy związane z systemami kart ID są przypuszczalnie prawdziwe, lecz nie są one w stanie zapobiec ich wprowadzeniu. Przede wszystkim dlatego, że są to problemy, które będą oddziaływać na pojedynczych ludzi, a nie na ich rządy, według których to nie ich, ale nasz problem. Praktycznie rzecz biorąc, do dziś nie doszło do żadnej znaczącej dyskusji na temat tego jednego z najważniejszych zagadnień naszych czasów.
Pora przyjrzeć się, jakiemu celowi mają w rzeczywistości służyć systemy identyfikacji, zwłaszcza że rządy doskonale wiedzą, iż karty ID nie powstrzymają terroryzmu ani nie ograniczą zorganizowanej przestępczości, kradzieży tożsamości, oszustw etc. Skoro tak, musi zatem istnieć inny powód ich wprowadzania – i właśnie tego rządy nie chcą społeczeństwom ujawniać.

Czyżby skoordynowany międzynarodowy program?

Przypuszczalnie uda się nam dowiedzieć więcej, o co tu chodzi, kiedy przyjrzymy się dokładniej temu, co dzieje się na świecie. Co ciekawe, jak się wydaje, nikt nie opublikował jak dotąd wyczerpującego i godnego zaufania przeglądu światowych projektów kart ID, w związku z czym zmuszony byłem przeprowadzić go osobiście dla potrzeb tego artykułu [stosowne tabele znajdują się w oryginalnym artykule autora - redakcja].

Z tego zestawienia, z wielu względów niekompletnego, wynika, że zaawansowane systemy kart ID pojawiają się, o dziwo, w najbiedniejszych krajach świata, które są pogrążone w chaosie, gdzie toczą się wojny domowe i panuje głód, zarówno dużych, jak i małych. Pojawiają się w krajach o bardzo odmiennych kulturach, krajach prawie zupełnie nieuprzemysłowionych i nierozwiniętych, a w pierwszym rzędzie niemal we wszystkich krajach islamskich. Tych kilka, które nie będą miały zaawansowanego elektronicznego systemu identyfikacji obywateli, to nie warta uwagi mniejszość. Ma do tego dojść pod koniec roku 2012. Na przykład 25 czerwca 2009 roku Indie oznajmiły, że dążą do wprowadzenia uniwersalnych biometrycznych kart ID do roku 2011, to jest zarejestrowania blisko 1,2 miliarda ludzi w zaledwie 18 miesięcy.

Są też „szare” obszary. Na przykład w niektórych państwach, takich jak Mozambik i Zambia, wprowadzono biometryczne karty do rejestracji wyborców, które nie są oficjalnie uznawane jako dowody osobiste, chociaż w rezultacie ich wprowadzenia doszło do zarejestrowania całej ludności.

„Karty Wyborcze” mają tendencję do przekształcania się po wyborach w państwowe karty ID, tak jak to stało się na przykład na Haiti. (Jaki związek ma wprowadzanie kart identyfikacyjnych z „ustanawianiem demokracji”?) Stany Zjednoczone należy przypuszczalnie zaliczyć do szarej strefy. Z powodu (rozmyślnych) niejasności związanych z ustawą o kartach ID (Real ID Act), Kanadę z powodu propozycji biometrycznie „wzbogaconych praw jazdy”, zaś Australię za sprawą niejasnego statusu Kart Dostępu. Te niejasności stają się zrozumiałe w świetle .pełnego obrazu” – karty ID pojawiają się prawie wszędzie.

Jednoczesne wprowadzenie bardzo podobnych systemów kart ID w tak wielu krajach jest czymś więcej niż tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności. Gdyby były to tylko zwykłe unowocześnienia państwowych systemów, trwałoby to dużo dłużej, jako że państwa co jakiś czas modernizują takie systemy – zwykle co dwadzieścia lat. Czy te działania wskazują na istnienie niewidzialnego międzynarodowego nacisku wywieranego na poszczególne kraje, aby wprowadziły karty ID?

W trakcie sporządzania przeglądu ujawniła się interesująca sprawa. Otóż, plany wprowadzenia systemu krajowych kart I D w Ugandzie zapowiedziane zostały w piśmie z 20 czerwca 2008 roku przesłanym do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (International Monetary Fund; w skrócie IMF). Stąd wniosek, że IMF był zaangażowany w podjęcie tej decyzji na długo przed skonsultowaniem z obywatelami Ugandy sprawy ich krajowego systemu kart ID.

Czyżby IMF wymagał od poszczególnych krajów przyjęcia biometrycznych karty ID pod pretekstem wprowadzenia finansowych regulacji oraz zapobiegania oszustwom i praniu pieniędzy?
Opisując rzekome zalety, jakie daje system biometrycznych kart ID, bez końca podaje się, że są one korzystne dla systemu bankowego i zapewniają biednym do niego dostęp. i że skuteczniej zapobiegają oszustwom.

Kilka krajów (np. Indie) wspomina o potrzebie zapewnienia pomocy właściwym jej odbiorcom, żeby nie była ona niweczona przez oszustwa. To kolejny argument, którym ciało takie jak IMF może się posługiwać uzasadniając potrzebę wprowadzenia biometrycznych kart ID, natomiast zdaniem innych jest to pretekst do ,”prania polityki”.

W innym przykładzie zachodniej promocji Unia Europejska sponsorowała finansowo wprowadzenie biometrycznych kart ID w Demokratycznej Republice Konga, rzekomo po to, aby pomóc w promowaniu tam pokoju poprzez śledzenie byłych żołnierzy i bojowników. Podobną logiką posłużono się wprowadzając karty biometryczne w Somalii.

Co zakrawa na groteskę, biometryczne karty ID wprowadzane są też w Rwandzie, gdzie posłużono się nimi w czasie trwającego tam niedawno ludobójstwa. Proszę wyobrazić sobie, o ile efektywniejsze mogłoby być ludobójstwo w przypadku skomputeryzowanego rejestru społeczeństwa i systemu biometrycznych kart ID wprowadzonego w celu zapobiegania oszustwom lub uchylaniu się od płacenia podatków. Doświadczenia Rwandy są przerażającą ilustracją tego, jak zabójcze mogą okazać się karty ID wprowadzone w kraju ogarniętym wojną domową, co rodzi niewygodne pytania w sprawie zaangażowania Zachodu w to, co dzieje się w Kongo.

Harmonizacja polityki Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych

Ogólnoświatowe wprowadzanie kart ID jest widzialnym objawem niewidzialnego procesu. Działania polityczne, które w zasadniczy sposób oddziałują na nasze życie i odzierają nas z wolności, są wypracowywane w ramach tajnych międzynarodowych układów.

W lipcu 2005 roku. w czasie swojej sześciomiesięcznej prezydencji w Unii Europejskiej, Wielka Brytania przedstawiła propozycję biometrycznych kart ID dla Europy. mimo iż zgodnie z traktatem UE, nie miała wówczas do tego prawa.

W opublikowanym 28 maja 2009 roku w dzienniku The Guardian artykule „Inwigilowane społeczeństwo to szeroko zakrojony cel UE” Tony Bunyan z organizacji Statewatch2 pisze, że ustalane w tajemnicy programy wprowadzania kart ID wykraczają daleko poza zagadnienia identyfikacji i bezpieczeństwa. Karty ID są tylko jednym z narzędzi umożliwiających realizację znacznie szerszego zadania w postaci śledzenia i rejestrowania życia każdego człowieka, co Bunyan nazywa „cyfrowym tsunami”.

Każdy obiekt indywidualnego użytku, każda operacja, jakiej dokonają, i prawie każde miejsce, do którego się udadzą, będą tworzyły szczegółowy cyfrowy zapis. W ten sposób powstanie bogaty zasób informacji przydatnych organizacjom zajmującym się publicznym bezpieczeństwem, co doprowadzi do przewidywalności i oceny zachowań przez „maszyny (ich termin), które będą natychmiast wydawały rozkazy funkcjonariuszom. Propozycje zapowiadają masowe gromadzenie danych osobowych dotyczących
podróży, szczegółów bankowych, lokalizacji telefonów komórkowych, historii chorób, wykorzystywania Internetu, karalności, linii papilarnych i cyfrowych zdjęć, które można pozyskiwać w procesie eksploracji danych wykorzystywać w różnych sytuacjach… wchodzeniu do samolotu, zachowaniu w metrze. To obejmie nie tylko Europę, jak wyjaśnia Bunyan, ale i USA, ponieważ Europa i USA będą prowadziły podobną politykę i działania w ramach programu harmonizacji:
„proponuje się, aby do roku 2014 UE stworzyła „euro-atlantycką przestrzeń kooperacji z USA na polu wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości”. Poszerzy to znacznie obecny zakres współpracy i oznacza, że polityka mająca wpływ na swobody i prawa każdego mieszkańca Europy nie będzie określana w Londynie lub Brukseli, ale na tajnych spotkaniach UE-USA.

Czyżby to była reakcja na zamachy z 11 września? Otóż, nie. A to dlatego, że niektóre z tych pomysłów mają już swoją historię i sięgają wiele lat wstecz, na przykład roku 1997 na Tajwanie i 1999 w Indiach. Przymiarki do wprowadzenia kart ID można prześledzić wstecz aż do australijskiej karty identyfikacyjnej, której projekt obalono w roku 1987. Możemy również z całą pewnością stwierdzić, że współpraca w zakresie bezpieczeństwa na linii UE-USA zaczęła się na długo przed 11 września, podobnie jak rozwój baz danych w zakresie bezpieczeństwa, które wykorzystuje się przeciwko politycznym protestantom.

Do czego zdolne są karty ID?

Nowe karty ID przypominają technologiczny „klej”, interfejs łączący bazy danych różnych krajów i scalający zawarte w nich informacje. Takie jest wielofunkcyjne zadanie nowych kart identyfikacyjnych – jeden numer identyfikacyjny (ID) jest kluczem dostępu do wszelkich usług i wszystkich baz danych. Jedna karta i jeden numer idą przez całe życie za osobą, śledząc i rejestrując wszystko, co ona robi – praca, podatki, zdrowie.., wszystko. Kiedy liczne bazy danych są połączone razem poprzez wspólny interfejs, w tym przypadku numer ID, działają wydajnie jako jedna „metabaza danych”.

30 września 2003 roku redaktor do spraw krajowych, Alan Travis, napisał w dzienniku The Guardian, że „rejestr informacji o obywatelu” w Wielkiej Brytanii „scali wszystkie posiadane przez rząd informacje” o 58 milionach rezydentów krąju:
Będzie zawierał ich nazwiska, adresy, daty urodzenia, płeć i unikalny numer osobisty, tworząc „dokładniejszą i przejrzystszą” bazę danych od zapisów istniejących w ubezpieczalni, urzędzie podatkowym, służbie zdrowia, wydziale paszportowym, spisie wyborców i w wydziale komunikacji…

Decyzja wyrażająca zgodę na stworzenie krajowego rejestru ludności bez uchwalania nowych praw bądź publicznej dyskusji stoi w wyraźnej sprzeczności z obecnie toczącą się debatą gabinetu w sprawie… formy karty identyfikacyjnej…
…jej forma jest wspólnym projektem Krajowego Biura Statystycznego i Ministerstwa Finansów…

Tę koncepcję opracował roboczy zespół służb publicznych Ministerstwa Finansów – grupa wyższych stanowiskiem biznesmanów i szefów służb publicznych… [Ministerstwo Spraw wewnętrznych] przyznało, że krajowa karta identyfikacyjna [dowód osobisty] będzie musiała mieć podbudowę w postaci bazy danych wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii, i poprosiło o opinię, czy należy użyć do tego celu informacyjnego rejestru obywateli.

Projekt indyjskiej karty ID to kolejny ważny przykład. Według artykułu opublikowanego 26 czerwca 2009 roku przez gazetę Hindu:
…numery UID (Unikalna IDentyfikacja) i baza danych zostaną sprzężone z takimi urzędami, jak Indyjska Komisja Wyborcza i Izba Podatku Dochodowego, które… wydają… wyborcom fotoidentyfikacyjne karty…

Ponadto będzie ona wykorzystywana do dostarczania usług w ramach programów rządowych, takich jak publiczny system dystrybucji oraz Państwowy Program Gwarancji Zatrudnienia na Wsi, przeznaczonych dla rodzin żyjących poniżej progu ubóstwa… oraz do dostarczania pomocy finansowej i innej dla znajdujących się w potrzebie.

To rozprzestrzeniająca się na całym świecie nowa forma rządu .- e-rządu (elektronicznego rządu). Historycznie patrząc, to nie pierwszy tego rodzaju system. Przypomina on bardzo nazistowski system kart ID, który ewoluował ostatecznie do systemu Osobowego Numeru Rzeszy, który obejmował wszystkie bazy danych.
Także system kompilowania początkowego rejestru ludności z danych zawartych we wcześniejszych bazach jest bardzo podobny do praktyk nazistów.

Dlaczego to takie ważne? Co takiego kryje się za scalaniem przez rząd danych, które już posiada?
25 lutego 2009 roku Henry Porter napisał w swoim blogu na stronie guardian.co.uk:
Kiedy już jakiejś jednostce przypisze się unikalny numer, staje się możliwe dokładne uzyskanie danych z licznych baz i stworzenie obrazu jej życia, który nie byt autoryzowany
w oryginalnym zezwoleniu na zbieranie danych – powiada sir David Omand w raporcie przygotowanym dla Instytutu Polityki Badań Publicznych…

W roku 2006 sir David Varney, szef Rządu Transformacyjnego [Transformational Government], zapowiedział, że państwo pozna „głęboką prawdę o obywatelu o oparciu o jego zachowania, przeżycia, przekonania, potrzeby i pragnienia”.

Karty lojalnościowe i gromadzenie danych

Dajmy już sobie spokój z państwem policyjnymi porozmawiajmy o supermarketowych kartach lojalnościowych. Jeśli chodzi o technologię, nowoczesne karty ID są bliskimi krewnymi kart lojalnościowych, które Stworzono do tego samego celu: zbierania informacji o ludziach. Aby móc kogoś śledzić, należy go najpierw zidentyfikować.

Korporacje chcą w celach marketingowych wiedzieć o swoich klientach, ile się tylko da, i poczyniły potężne inwestycje w infrastrukturę umożliwiającą zbieranie i analizowanie danych o nich. Do roku 2004 sieć Wal-Mart zebrała 460 terabajtów informacji o klientach. 3 Większość tych informacji pochodzi z kart lojalnościowych.

Rządy przyjęły elektroniczne karty ID, ponieważ sklepy wykazały ich potęgę i efektywność. Sklepy wykazaly, że potrafią śledzić i opracowywać charakterystyki swoich klientów, jeśli chodzi o ich przyzwyczajenia w robieniu zakupów, oraz wykorzystywać ich słabości oraz podatność na wpływy, czyli na reklamę.
Technika, której używają, nie tylko dowodzi, że działa, ale również i to, że jest opłacalna. Skoro sieci supermarketów inwestują w nią tak dużo, musi być efektywna.
Opracowano potężne i efektywne programy, takie jak ChoicePoint i LexisNexis, które służą do analizy danych z kart lojalnościowych. Obecnie niektóre z tych systemów są wykorzystywane przez FBI do typowania najprawdopodobniejszych sprawców przestępstw z list podejrzanych.4
Rządy zdały sobie sprawę, że ta technika określania profilu człowieka działa i że można ją zastosować do wyszukiwania terrorystów, „ekstremistów”, politycznych dysydentów lub innych typów ludzi będących przedmiotem zainteresowania państwa. Niektóre z tych firm pomagają także w zbieraniu danych.
Kiedy rząd Stanów Zjednoczonych uzyskał w niejasnym celu dane osobowe wyborców z 11 krajów Ameryki Łacińskiej, trafiły one także w ręce prywatnych korporacji, w tym firmy ChoicePoint.
Mówi się, że większość amerykańskich danych wywiadowczych pochodzi z zewnątrz i że około 70 procent budżetu wywiadu trafia do prywatnych korporacji.

Chociaż większość tych wydatków przejmują wojskowo- obronne korporacje, takie jak SAIC i Booz Allen Hamilton, korporacje konsumenckie również mają w tym swój udział. Czyżbyśmy byli zatem świadkami rozwoju symbiozy pomiędzy rządem i prywatnymi korporacjami, w ramach której dzielą się oni technologią i narzędziami oraz współpracują w zbieraniu danych?

RFID: potężna technika śledzenia

Jednym z narzędzi, które karty ID przejęły z kart lojalnościowych, jest RFID (radio-frequcncy ID – radiowy chip identyfikacyjny). Znajduje się on w chińskich kartach ID i jest umieszczany we wszystkich nowych .”inteligentnych” kartach ID.
RFID jest systemem śledzenia opracowanym pierwotnie do śledzenia towarów w łańcuchu dostawczym i w magazynach. Te malutkie chipy pozwalają na odczytanie numeru seryjnego i innych danych z odległości kilku stóp. Kiedy zaopatrzony W RFID przedmiot przemieszcza się obok czytnika, ten odczytuje jego numer. Jeśli czytniki RFID-ów są podłączone do sieci, można odtworzyć przemieszczanie się obiektu (lub osoby) poprzez zestawienie miejsc i czasów odczytów danego RFID-u.

RFID umieszczony w kartach lojalnościowych pozwala odczytywać nazwisko i resztę danych osobowych posiadacza karty z odległości kilku stóp bez jego wiedzy. Stosując RFID-y, sklepy mogą odczytać bez naszej wiedzy z naszej karty lojalnościowej, kim jesteśmy, natychmiast po przekroczeniu ich progu. Teraz daje się nam rządowe „karty lojalnościowe”, które będą nas identyfikowały przy pomocy RFID-ów.

Sklepy zdały sobie sprawę, że umieszczając czytniki w różnych miejscach mogą wykorzystywać RFID-y do śledzenia ruchów klienta, aby sprawdzić nie tylko, jakie
produkty kupił, ale i jakie oglądał.
Sklepy bardzo szybko zorientowały się również, że RFID-y umieszczane w takich artykułach, jak ubrania, mogą być wykorzystywane do śledzenia ludzi, którzy je kupili. W odróżnieniu od kodu kreskowego RFID identyfikuje każdy artykuł z osobna przy pomocy unikalnego numeru różnicującego identyczne produkty.

Ogromne bazy danych sieci sklepowych pozwalają im rejestrować, jakie artykuły kupują klienci, przypisując nazwiska do numerów RFID. Ta dodatkowa informacja pomaga „profilować” klientów – zaczęto na przykład uzyskiwać dane mówiące o tym, kto stoi obok nich i czy klient robi zakupy sam, z mężem, żoną lub z kimś zupełnie innym.

Wkrótce sklepy będą mogły w bardzo podobny sposób odczytywać numery RFID umieszczone w naszych kartach ID (dowodach osobistych), zaś rządy w celu weryfikacji tych danych będą sprzedawały potwierdzenia naszego numeru ID wraz z naszym nazwiskiem i adresem. Sklepy wydają dużo pieniędzy na pozyskanie danych, stąd znajomość nazwisk i adresów klientów z całą pewnością ma wartość. Klienci nie będą już mogli ukrywać swojej tożsamości ani podawać fałszywych nazwisk, wyrabiając kart lojalnościowe.

Wykorzystywanie profilowania przez pracodawców

Niektóre korporacje już stosują psychometryczne profilowanie swoich pracowników i potencjalnych kandydatów, aby pozyskać siłę roboczą o „właściwym profilu” i „właściwym” nastawieniu. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo może to ułatwić profilowanie całego życia jednostki.

Czy umożliwiające wszechogarniające śledzenie i profilowanie systemy ID zapowiadają korporacyjną kulturę konformizmu z redukcją tych, którzy nic pasują do wymaganego profilu?
Coraz częściej można natknąć się na pracodawców dyskryminujących pracowników ze względu na ich polityczną lub związkową przynależność. Biuro Komisarza ds. Informacji Wielkiej Brytanii ustaliło, że wiele bardzo dużych firm zaczęło stosować taką nielegalną dyskryminację.

Co by było, gdyby pracodawcy wykorzystywali dane pochodzące z systemów identyfikacji (ID) i sieci społecznych do profilowania personelu, do szukania przyjaciół, współpracowników i sprzymierzeńców? Jakie byłyby dla społeczeństwa i kultury politycznej konsekwencje możliwości identyfikacji i dyskryminacji politycznych i związkowych aktywistów przez korporacyjnych pracodawców, którzy utrudnialiby im otrzymanie jakiejkolwiek pracy? Czy byłoby to zgodne z demokracją?
Emerytowany profesor Sheldon S. Wolin, polityczny filozof z Uniwersytetu Princeton w USA, ostrzega przed „odwróconym totalitaryzmem”, który „polega na przejęciu całej władzy bez okazywania, że się ją posiada, bez zakładania obozów koncentracyjnych bądź wymuszania ideologicznej jednolitości lub tłumienia siłą elementów dysydenckich, dopóki są bezskuteczne”. Taka potęga, jak to ma miejsce w USA, pokazuje, „jak można poradzić sobie z demokracją bez ujawniania,
że jest tłumiona”. (Chellis GlendinJning, „Każdy krok, jaki robisz”, CounterPunch,com, 19 czerwca 2008).
Proszę sobie wyobrazić, że państwowa siła inwigilacji zostaje skierowana na kontrolowanie politycznych dysydentów, szczególnie w środowisku powstałym wskutek fuzji sił
korporacji i państwa. Proszę sobie wyobrazić dysydentów wyrzucanych z pracy lub pozbawianych możliwości awansu.
Proszę sobie wyobrazić, jak mogłyby być wykorzystywane do wywierania nacisku na przeciwników polityki rządu szczegółowe teczki zawierające informacje o ich psychologicznych słabościach i podatności wygenerowane w procesie profilowania oraz zapisy wszelkich dawnych ich grzechów.

Inwigilacja i kontrola społeczeństwa

Chiny stały się laboratorium, zarówno kapitalizmu, jak i rozwoju nowych technologii służących śledzeniu obywateli i „bezpieczeństwu kraju”. Szczegółowo omawia to Naomi Klein w swojej książce The Shock Doctrine (Doktryna szoku) oraz w takich artykułach, jak „China”s All-Seeing Eye” („Wszystkowidzące oko Chin”) i „The Olympics: Unveiling Police State 2.0″ („Olimpiada – odsłona państwa policyjnego 2.0″) (patrz [www.naomiklein.org]).
Wygi ąda na to, iż jacyś potężni ludzie zadecydowali, że kapitalizm działa najlepiej w warunkach nierówności i niesprawiedliwości. Produktem ubocznym tej niestabilności jest gorycz i niezadowolenie wynikające z przywłaszczenia ziemi i bogactw naturalnych oraz rugowania chłopów z ziemi, którzy stają się wyzyskiwaną siłą roboczą żyjącą w niegodnych miana ludzkich siedlisk slumsach.

To rzecz o tym, jak bogaci stają się jeszcze bogatsi, rabując zwykłych ludzi i wykorzystując do tego siłę państwa. Właśnie to jest przyczyną częstych rozruchów, „zaburzeń” i napięć społecznych w obecnych Chinach. Zachód nie doświadcza takich kłopotów, tym niemniej próbuje zagwarantować stabilność Chin i utrzymać pod kontrolą wszelkie problemy, zapewniając temu krajowi dostęp do najnowszych technik śledzenia i ochrony, aby wzmocnić panującą tani dyktaturę. Nowe techniki, które okazały się skuteczne w działaniu w chińskim społecznym laboratorium, można następnie adaptować i stosować w innych miejscach.
Dobrym przykładem może być tu technika rozpoznawania twarzy dostarczona nielegalnie, acz za cichym przyzwoleniem, Chinom przez Stany Zjednoczone. aby ułatwić tamtejszym władzom identyfikację i śledzenie kryjących się w tłumie wichrzycieli lub ludzi, którzy się z nimi spotykają. Systemy rozpoznawania potrafią wyodrębnić jedną twarz z miliona, co w zupełności wystarcza do znalezienia kogoś w mieście. System ten znakomicie współgra z bazami danych chińskiego systemu identyfikacyjnego zawierającymi cyfrowe obrazy.

RFID-y mają również zastosowanie w aparacie bezpieczeństwa państwa. Chińskie władze wydają swoim policjantom ręczne czytniki RFID-ów, by mogli identyfikować ludzi na podstawie ich kart ID. W Chinach najczęściej na świecie wybuchają zamieszki będące skutkiem złych warunków życia i nierówności.

Chiny stosują taktykę zwalczania zamieszek bez bezpośredniego tłumienia ich – zamiast aresztować uczestników rozruchów policja jedynie ich identyfikuje, po czym zatrzymuje później każdego z nich z osobna w dogodnym dla siebie momencie.
Do tego rodzaju identyfikacji wykorzystywana jest CCTV (telewizja przemysłowa) i elektroniczne techniki śledzenia. RFID-y mają tu oczywiste zastosowanie – do ustalenia tożsamości osób w tłumie wystarczy jeden wmieszany weń policjant ubrany po cywilnemu i wyposażony w czytnik RFID-ów.

Możliwości RFID-ów mogą być przydatne również krajom o mobilnej populacji. Indie przewidują migracje dużych grup mieszkańców wsi do miast, w związku z czym władze tego kraju planują zastosowanie opartych na RFID-ach i GPS-ie systemów geograficznej informacji do automatycznego śledzenia migracji wyborców lub zmiany miejsca ich zamieszkania oraz do automatycznej aktualizacji takich baz danych, jak na przykład rejestr wyborców. Może to być bardzo przydatne także dla chińskich władz, które spodziewają się nielegalnego przemieszczania się dużych mas mieszkańców wsi do miast, gdzie tworzyliby oni niewykrywalną i niestabilną podklasę.
Czy jest to model, który ma być zastosowany w innych miejscach – wzrost nierówności, populacji nędzy i niepokojów kontrolowanych przez służby bezpieczeństwa?

To przesunięcie jest zjawiskiem globalnym. Znaczącą rolę w promowaniu tego wszystkiego odgrywa Bank Światowy, który głosi, że urbanizacja i migracje są zjawiskami dobrymi
i potrzebnymi.

W swojej książce Planet of Slums (Planeta slumsów) profesor Mike Davis pisze, że ogromna część światowej populacji żyje w slumsach, co jest oznaką narastania nierówności i wyzysku. I jest to trend, który przybiera na sile.
W Stanach Zjednoczonych miasta umierają wraz z całym ich otoczeniem, w niektórych przypadkach wyburzane są całe dzielnice, a ich mieszkańcy wywłaszczani. Ciężka sytuacja mieszkańców Detroit przypomina Nowy Orlean po przejściu huraganu Katrina z prywatnymi wojskowymi firmami sprawującymi władzę w imieniu rządu w Strefach Zarządzania Miejskiego przeznaczonych do całkowitego wyburzenia. Tak wygląda zachodnie oblicze tego globalnego trendu. W roku 2009 amerykański urząd statystyczny planował nawet odszukiwanie ludzi, którzy stracili swoje domy, zatrudniając 140000 dorywczych pracowników do poszukiwania ukrytych i prowizorycznych miejsc ich zamieszkania oraz ustalania współrzędnych GPS każdych „frontowych drzwi”. Co więcej, obowiązujące obecnie przepisy prawa pozwalają udostępniać takie dane prywatnym korporacjom.

Wdrożenie na całym świecie systemów śledzenia i monitorowania ludzi ma duże znaczenie i wygląda na to, że jego celem nie jest uczynienie świata lepszym i bardziej przyjaznym miejscem.

Co możemy zrobić?

Zakończenie taką ponurą uwagą byłoby nie na miejscu, ponieważ nie jest prawdą, że nie da się nic zrobić, chociaż pozostało nam już niewiele czasu. Będziemy mieli szansę temu zaradzić, jeśli zrozumiemy, co jest źle. Musimy zatem:

1. Zjednoczyć się w skali międzynarodowej. Jest już jedna grupa, która przoduje w tym zakresie: ASPIAN (Consumers Against Surveillance, Privacy-Invasion And Numbering
- Konsumenci Przeciwko Śledzeniu, Inwazji na Prywatność i Numerowaniu). Zrzesza ona członków z różnych krajów. ściśle współpracuje z podobnymi grupami w innych krajach i zajmuje się szerokim wachlarzem zagadnień, w tym gromadzeniem danych przez korporacje oraz RFID-ami. Jest to dobre miejsce do rozpoczęcia działania.

2. Rozbudzać świadomość, angażować społeczeństwo. Trzeba przy każdej okazji podnosić tę kwestię, aby pobudzać ludzi do myślenia nad kierunkiem publicznej polityki i zwracać ich uwagę na to, co się dzieje.

3. Obnażać cele tych, którzy wdrażają ten program. Celem kart II) jest stworzenie szczegółowego cyfrowego rejestru tego, gdzie się udajemy i co robimy. Celem przemysłu RFID-ów jest Totalna Mobilność – ciągłe śledzenie ruchów wszystkich ważnych obiektów i ludzi. Jakiemu rodzajowi umysłu i osobowości jest to potrzebne?

4. Nie używać kart i płacić gotówką. To wręcz niewiarygodne, jak wiele osób z własnej woli dostarcza informacji o sobie samych i współpracuje w śledzeniu własnego życia. Starajmy się nie pozostawiać za sobą cyfrowego śladu, Nie pozwalajmy, aby nasza karta zdradzała naszą tożsamość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz