czwartek, 4 sierpnia 2011

Przepowiednia Orwella

Wizje pisarza snute w "Roku 1984" traktowane były jako metafora rzeczywistości, w której żył autor. Później wykorzystały je media tworząc rozrywkowy program sterowany przez Wielkiego Brata. Niewielu zatrzymało się, by pomyśleć i odkryć, że przepowiednia zaczęła się już wypełniać.
Przerażenie katastrofą roku 2012 narasta. Nostradamus, Majowie i wielu innych jasnowidzących już przesądziło – koniec świata jest bliski. Co będzie potem? Czym zakończy się ten dramat ludzkości? Tego prorocy nie wyjaśniają. Zapowiadają potop, ogień i trzęsienia ziemi. Według niektórych zostanie garstka ludzi, według innych na ziemi nie zostanie nikt. Proroctwa pomagają dyscyplinować niesforne dzieciaki, znakomicie uzupełniają program towarzyskich spotkań i przyjemnie wydłużają kawowe przerwy w pracy. W Polsce najpopularniejszą przepowiednią jest osadzone głęboko w religii mistyczne proroctwo Królowej Saby:
"Antychryst wielką władzę będzie miał nad ludźmi, mieć będzie i do grzechu skutecznie namawiać, więc Bóg ześle swoich wysłańców, którzy wejdą między lud i prawowitą wiarę głosić i rozpowszechniać będą. I gdy się ludzie nawrócą, gdy wejdą na drogę cnoty i chwały, wtedy zbliży się dzień ostateczny. Dzień ten strasznym będzie dla wszech stworzenia, wtedy powstaną istoty z ziemi, ognia i wody".

Przywołane proroctwo jest jednym z wielu, które wpisały się w dwutysięczną historię Kościoła. Doszukiwanie się obecności Antychrysta na Ziemi trwa od setek lat. Nie wiadomo, czy był nim Neron, Napoleon, Hitler, a może Stalin? Czy biblijnym Armagedonem była druga wojna światowa? Czy zapowiadany koniec świata, podczas którego zginęły miliony ludzi już nastąpił?
Czy trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i fale tsunami są odkryciem XXI wieku? 65 tysięcy lat temu życie wymarło w 98%. Dla dominujących na ziemi przez 150 mln lat dinozaurów koniec świata nastąpił już dawno.
Czy zatem Armagedon jest zjawiskiem powtarzalnym? Czy świat zmierza do kolejnej nieuchronnej katastrofy? Jedno jest pewne. Przytoczone szokujące przepowiednie, póki co są jedynie sensacyjnym przypuszczeniem. Są motywem mobilizującym do intensywniejszej wiary. Dla innych uzasadnieniem ponoszenia ogromnych wydatków pod pretekstem zabezpieczania się przed “wielkim końcem”. Drążenia tuneli w skałach, sprzedaży rezerwacji na oferowaną szansę bezpiecznego życia. To przepustki do współczesnej Arki Noego.
Wśród wszystkich publikowanych szeroko proroctw jest jednak jedno, które nie jest niesprawdzoną wizją, a zaczyna się sprawdzać. Przerażające proroctwo Georga Orwella mówiące o końcu wolnej cywilizacji.
Orwell, a właściwie Eric Arthur Blair, urodził się 25 czerwca 1903 w Motihari w Bengalu. Zmarł 21 stycznia 1950 roku. Angielski pisarz i publicysta. Ten pomywacz, zbieracz chmielu, żebrak, hodowca kur i policjant współpracował z wieloma czasopismami, nieustannie podróżując swoim motocyklem Royal Enfield 350. Ranny w wojnie domowej w Hiszpanii. Napisał słynny „Folwark zwierzęcy”, zakazaną w czasach komunizmu książkę, w której porównał ludzi do zwierząt ukazując, że demokracja jest fikcją.
Jego sprawdzające się proroctwo to totalna inwigilacja, ubezwłasnowolnienie jednostki, a w końcu jego przemiana w podporządkowanego „cyborga”, któremu wolno tylko tyle, na ile zachłanna władza mu pozwoli. Koniec cywilizacji jest okresem masowej kontroli myśli, miejsca przebywania obywateli, korespondencji, stanu konta bankowego, wyznawanych poglądów. Czy przepowiednia Orwella się urzeczywistnia?
W maju tego roku naukowcy oficjalnie przyznali się, że opracowali unikalny system, który daje możliwość zrozumienia, co człowiek myśli. Michael Greytsius z Uniwersytetu Stanford wykorzystał rezonans magnetyczny, aby ustalić plan aktywności mózgu związany z różnymi stanami psychicznymi. Tajne służby eksperymentują na ludzkim mózgu od lat. Tyle, że nie chwalą się swoimi „osiągnięciami”. Nie przyznały się, że dysponują militarną technologią, „dzięki której” ugodzona pociskiem osoba „powraca do życia” z nową, spreparowaną pamięcią. Mózgi ludzkie zostają sprzężone z komputerami, a w ciała wszczepiane są miliony nanobotów, których zadaniem jest „naprawianie” coraz bardziej niewydolnych tkanek. Modyfikowana żywność, chemia wstrzykiwana do organizmu - wszystko to prowadzić ma do stworzenia podporządkowanej, skorej do wykonywania poleceń istoty.
Propagator ruchu dążącego do coraz większej integracji człowieka z maszyną, autor takich książek jak „The Age of Intelligent Machines” („Era Inteligentnych Maszyn) i „The Age of Spiritual Machines” („Era Uduchowionych Maszyn”), Raymond Kurzweil założył niedawno, wspólnie z takimi potęgami, jak Google i NASA, Singularity University (Uniwersytet Osobliwości) - instytucję mieszczącą się w Dolinie Krzemowej w Kalifornii, której celem jest kształcenie przyszłych liderów ultranowoczesnych technologii. Nie jest to jednak pojedyncza inicjatywa. Uniwersytet Kurzweila jest jedynie placówką działającego w Strasburgu Międzynarodowego Uniwersytetu Kosmicznego. Patrząc na to, jakie instytucje wspierają Kurzweila, pojawia się wątpliwość, czy aby dostęp do tej cudownej technologii był przeznaczony dla wszystkich? Być może już wkrótce większość z nas stanie się zbędna dla globalnej elity nad-, a raczej post-ludzi.
Podporządkowanie sobie obywateli, uczynienie z nich niewolników, a w najlepszym wypadku spolegliwych poddanych, było marzeniem wielu władców. Niektórzy próbowali zrealizować swoje plany. Adolf Hitler marzył o rasie „nadludzi” - doskonałej armii. Dla realizacji tych planów powstały tak zwane kliniki Lebensbornu. Heinrich Himmler, o czym warto przypomnieć, przyczynił się do stworzenia ośrodków, które miały zapewnić przekazywanie z pokolenia na pokolenie nordyckich genów. W 1935 roku utworzono coś, co można by nazwać gigantyczną fabryką „nadludzi”. Przewinęło się przez nią kilkaset tysięcy osób. Słowo „Lebensborn” oznaczało źródło życia, przyjmując następującą ideologię: "Jeśli dobra krew, na której się opieramy, nie będzie się mnożyła, to nie będziemy mogli panować nad światem".

Część ośrodków Lebensbornu była swoistymi punktami kopulacyjnymi, w których udającym się na front esesmanom stwarzano warunki do spłodzenia dziecka z odpowiednio dobranymi rasowo samotnymi Niemkami. Program ten realizowany był nie tylko w Niemczech, ale też w niektórych krajach okupowanych: Francji i Danii, ale przede wszystkim w Norwegii. Rekrutowano do niego również “wartościowe rasowo” kobiety na terenie Ukrainy.
Czy było to działanie Bestii z Proroctwa Saby? Czy wśród licznych naukowców zajmujących się dziś klonowaniem nie znajdzie się Bestia, dla której etyka jest terminem nieznanym?

W Apokalipsie św. Jana znajduje się wzmianka o tajemniczej Bestii, która od wieków spędza ludzkości sen z powiek:
"Wszyscy mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymają znamię na prawą rękę lub na czoło. Nikt nie może kupić ani sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia oraz kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to, bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć".
Czy to ta właśnie Bestia naznaczała więźniów w obozach koncentracyjnych? Człowiek w nawiązaniu do przerażającej wizji Orwella, odcięty od przypisanego kodu nie będzie mógł praktycznie istnieć, gdyż, znajdując się poza systemem bankowych rozliczeń, nie będzie miał możliwości zaopatrzenia się w podstawowe środki do życia. Wszak dzisiaj już wiemy, że dzięki temu rozwiązaniu każdy z nas może być w dowolnej chwili pozbawiony możliwości egzystencji poprzez zwykłą blokadę konta. W zeszłym roku w Szwecji pojawiły się poważne propozycje, by w ogóle zrezygnować z pieniądza gotówkowego o wysokich nominałach. Wszędzie będzie można płacić kartą.
Warto przywołać sprawę podawanego przez tekst św. Jana imienia Bestii, którym jest liczba 666. Ksiądz Adam Clark w 1798 roku w swoim komentarzu biblijnym napisał: "Znamię Bestii będzie to liczba składająca się z 18 cyfr, podzielonych na sześć grup po 3 cyfry w każdej, to znaczy: 6+6+6".
Podczas kryzysowego spotkania EWG w 1974 roku, dr Hanrick Eldeman, zapowiedział, że już wkrótce swoje działanie rozpocznie „Bestia”, potężny superkomputer, którego zadaniem będzie gromadzenie informacji o ludziach. Każdy człowiek na świecie otrzyma numer identyfikacyjny, składający się z 18 cyfr. Wszak dokładnie to samo napisał ksiądz Clark blisko 200 lat wcześniej! Co więcej, również w 1989 roku włoski katolicki miesięcznik Chiesa Viva poinformował, że w Brukseli w siedzibie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej znajduje się superkomputer zwany Bestią, którego przeznaczeniem jest prowadzenie ewidencji wszystkich ludzi na Ziemi.
Obecnie dla perfekcyjnej kontroli zbędni są agenci i szpiedzy. W jednym z artykułów prasowych podano, że amerykańska firma Applied Digital Solutions Inc. (ADS) zaprezentowała już w październiku 2000 roku w Nowym Jorku produkt nazwany Digital Angel. Jest to rodzaj miniaturowego czipu, który jest zdolny monitorować najważniejsze funkcje organizmu, takie jak temperatura ciała i tętno. Informacje te mają następnie wraz z podaniem dokładnej lokalizacji dzięki systemowi nawigacji satelitarnej GPS być przesyłane do najbliższej stacji monitoringu. Może on być wszczepiany pod skórę człowieka i pełnić rolę elektronicznego “anioła stróża” pozwalającego odnaleźć zaginione dzieci czy zdiagnozować chorobę. W oficjalnych materiałach urządzenie amerykańskiej firmy ma być wykorzystywane do poszukiwania zaginionych rzeczy, zwierząt i osób.
Dziś nie trzeba się już wszczepiać w ciało obserwowanego obiektu. Wystarczy ogłosić atrakcyjną promocję w salonie telefonów komórkowych. Nabyte urządzenie identyfikuje, zbiera o nas informacje, pozwala śledzić miejsce, w którym się znajdujemy. Za jego pomocą możemy prowadzić bujne życie towarzyskie na portalu Facebook, gdzie serwer regularnie archiwizuje wszystkie udostępniane przez nas informacje. Sami podając swoją lokalizację, ujawniamy krąg znajomych. A ponieważ wszystko dąży do uproszczenia, dlaczego nie pójść dalej? Skoro jednak o wiele prościej jest w ogóle zrezygnować z karty, którą można przecież łatwo zgubić. O wiele praktyczniejszy jest wszczepiony pod skórę chip, pomysł, który po raz pierwszy zastosowano już 7 lat temu w pewnym klubie nocnym w Barcelonie.
Sceptyk stwierdzi, iż przytoczone działania są nielegalne. Naruszają naszą prywatność. Niestety ta kategoria odeszła już w przeszłość. Najlepszym uzasadnieniem okazał się terroryzm. Po zamachach w USA w roku 2001, a później także Madrycie (2004) i Londynie (2005) pojawiły się głosy, by metody identyfikacji były jeszcze skuteczniejsze. Na ratunek przyszły metody identyfikacji biometrycznych, dzięki którym na podstawie takich cech jak linie papilarne, układ tęczówki, barwa głosu, w końcu same rysy twarzy będzie możliwa pełna identyfikacja każdego człowieka. Dziś paszporty biometryczne stają się standardem, bez którego nie można wjechać, ani opuścić niektórych państw.
Kamieniem milowym w kontrolowaniu ludzkości było ustanowienie Patriot Act, dokumentu, który nie tylko pozwalał aresztować osoby, które nie są obywatelami Stanów Zjednoczonych bez prawnego wyroku sądowego, ale również gromadzić przez rząd USA dane o swoich obywatelach. Co więcej, serwerownie największych internetowych potentatów, gromadzących na nasz temat ogromne ilości prywatnych danych - Facebook, Google, Twitter czy Yahoo znajdują się w Stanach Zjednoczonych. Konsekwentnie urządzenia elektroniczne stają się „wpływowymi” stymulatorami. Wielki myśliciel i uczony, Nicola Tesla stwierdził kiedyś:
"Fale alfa w ludzkim mózgu funkcjonują w zakresach pomiędzy sześcioma a ośmioma hercami. Częstotliwość fal w ludzkiej jamie ciała rezonuje między sześcioma a ośmioma hercami. Wszystkie systemy biologiczne człowieka operują w tym samym zakresie częstotliwości. Fale alfa ludzkiego mózgu funkcjonują w tym zakresie, jak również rezonans elektryczny Ziemi znajduje się w przedziale między sześcioma a ośmioma hercami. Tak więc cały nasz system biologiczny, mózg, ale i Ziemia działają na tych samych częstotliwościach. Jeśli będziemy w stanie za pomocą elektroniki kontrolować ten system, możemy bezpośrednio kontrolować umysły całej ludzkości".
W świecie z proroctwa przez Georga Orwella emocje są ograniczone. Miłość, przywiązanie do drugiego człowieka zastępują rzeczy podobno ważniejsze. Praca na rzecz kraju, dyscyplina, a co najważniejsze, bezwarunkowe wsłuchiwanie się w głos partyjnego przywódcy. Winston z "Roku 1984" miał utrudnione zadanie, nie mógł skorzystać z samochodu, kupić żywności, nawet wyjść na ulicę, gdyż wszechobecne kamery na podczerwień rozpoznawały go w dzień i w nocy. Czy współczesny inwigilowany mieszkaniec planety ma dokąd uciec? Wielki Brat przestał być anonimowy, co więcej miliony ludzi oswajają się z nim obserwując zamkniętą garstkę osób otoczonych telewizyjnymi kamerami. To rzeczywistość prorokowana przez Georga Orwella.
Być może trwogą nie powinny napawać nas dziejące się od milionów lat katastrofy i dramatyczne, zapowiadane na najbliższy czas wydarzenia 2012 roku. Może zamiast nich wypełnią się słowa tekstu Apokalipsy, mówiące o tajemniczych znamionach Bestii i nastąpi koniec naszej cywilizacji? Koniec, który już się rozpoczął? Co więcej, potwierdzą się słowa papieża Piusa XI z jego encykliki “Quadragesimo Anno” z 1931 roku:
"Ci nieliczni, nie będąc nawet właścicielami, spełniają taką rolę, jakby nimi byli, i dzierżą w swym ręku całą strefę gospodarczą do tego stopnia, żeby nikt, wbrew ich woli, nie mógł nawet oddychać".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz