czwartek, 4 sierpnia 2011

Tajemnica dzieci o czarnych oczach

Obrazek

W minionej dekadzie coraz więcej ludzi zaczęło donosić o niepokojących spotkaniach z dziwnymi dziećmi o czarnych oczach, które przeraziły ich nie tylko swoim wyglądem, ale również natarczywymi prośbami i żądaniami


Martha Stacy nie rozpoznała małej dziewczynki, która zapukała do drzwi wejściowych jej domu, których ludzie zaprzyjaźnieni z jej rodziną nie używają. Dziewczynka stała przed nimi wpatrując się w jej buty. Stacy mieszka w małym miasteczku w rolniczym regionie stanu Missouri i zna prawie wszystkich w okolicy, ale nie znała dziewczynki stojącej na jej ganku. Dziewczynka miała brudnoblond włosy i wyglądała na około siedem lat. Jej spłowiała biała sukienka wyglądała, jakby pochodziła z lat 1940., a nie 2000. Stacy otworzyła siatkowe drzwi i kucnęła, aby z nią porozmawiać, ale nie spodobało się jej to, co zobaczyła.

— Potrzebuję pomocy — powiedziała dziewczynka. — Czy mogę wejść?
Mimo iż dziewczynka była grzeczna i wypowiadała się poprawnie, było w niej coś, co przeraziło Stacy.
— Nagle poczułam lęk — powiedziała Stacy.
Nie mogła się skupić. Niemal współczuła tej brudnej małej dziewczynce z nieświeżym oddechem, która cały czas trzymała opuszczoną głowę. Jednak nie wzbudziło to litości u Stacy. Potem mała dziewczynka podniosła głowę i spojrzała jej w oczy.
— Natychmiast zauważyłam, że z jej oczami było coś nie tak — wyznała Stacy. — Były jakby atramentowe, jakby ktoś wpuścił jej do oczu atrament. To nie były normalne dziecięce oczy. Były czarne jak węgiel, od obwódki do obwódki, i wpatrywały się.
— Muszę wejść do środka — powiedziała dziewczynka. — Proszę wpuścić mnie do środka.
W głosie dziewczynki było coś zimnego, obcego.
— Usłyszałam jakąś fałszywą słodycz w jej głosie — powiedziała Stacy. — Miała głos małej dziewczynki, ale używała słownictwa dorosłej osoby i miała w sobie siłę.
Kiedy Stacy wstała i wycofała się do domu, dziewczynka spojrzała w górę i zapytała, dlaczego nie może wejść do środka. Stacy ogarnęło przerażenie i zatrzasnęła jej drzwi przed nosem.
— Ta mała dziewczynka była prawdziwa — powiedziała Stacy. — Mam nadzieję, że nie wróci.

Czuję, że miała zamiar zrobić nam krzywdę. Wolałabym zapomnieć, że to się w ogóle wydarzyło, ale boję się, że ona może wrócić. Stacy jest jedną z wielu osób na świecie, które zetknęły się z „czarnookimi dziećmi". Są zuchwałe i zbliżają się po cichu. Są młode, zazwyczaj w wieku nastolatków lub trochę młodsze. Używając języka i asertywności wykraczających poza ich wiek, starają się wejść do naszego domu lub wabią nas, byśmy poszli z nimi jakąś ciemną ścieżką. Z jakiegoś powodu boimy się ich i zauważamy ich czarne oczy, które wyglądają, jakby ich źrenice rozszerzyły na całą szczelinę oczną. Nie pozwalamy im wejść... a może są tacy, którzy pozwalają?
Kim są? Żartownisiami? Narkomanami? Istotami pozaziemskimi? Demonami?

Określenie „czarnookie dzieci" („black-eyed kids") krąży w cyberprzestrzeni od 16 stycznia 1998, kiedy to dziennikarz Brian Bethel opisał swoje spotkanie z dziećmi o czarnych oczach, w których nie było widać źrenicy, siatkówki i otaczającej je twardówki (biała część oka). Ich wygląd bardzo go przestraszył.
Bethel siedział w tym czasie w samochodzie nie opodal kina w Abilene w Teksasie. Około godziny 21.45 usłyszał pukanie w okno swojego samochodu. Spojrzał w kierunku, z którego dochodziło pukanie, i zobaczył dwóch chłopców w wieku od 10 do 14 lat, którzy wpatrywali się w niego. „Ogarnął mnie strach i poczułem coś nieziemskiego" - napisał później w swojej relacji.
Chłopcy nalegali, aby Bethel zawiózł ich do ich domu.
— Wpuść nas do środka — powiedział jeden z nich. — Wiesz, nie możemy wsiąść do twojego samochodu, dopóki się nie zgodzisz. Pozwól nam wsiąść.
Gdy Bethel sięgnął odruchowo ręką, aby otworzyć drzwi, zobaczył ich oczy. Były czarne, bez źrenic i tęczówek. „Tylko dwie wpatrujące się kule odbijające biało-czerwone światła okalające wejście" - napisał.

Obrazek

Przerażony tym widokiem szybko cofnął rękę, wrzucił wsteczny bieg i wystrzelił z parkingu. Kiedy spojrzał we wsteczne lusterko, chodnik był pusty - ani śladu po chłopcach.
Kim byli ci czarnoocy chłopcy, którzy nalegali, by Bethel wpuścił ich do swojego samochodu?
— Naprawdę chciałbym móc to wyjaśnić — oświadczył Bethel.
— Analizowałem różne możliwości, poczynając od tego, że moje oczy były wówczas chwilowo rozszerzone wskutek blasku świateł oświetlających wejście do kina, a na tym, że nie widziałem wszystkiego dobrze, kończąc.
Wciąż staram się zepchnąć to wydarzenie do mojej podświadomości, ale cały czas stoi mi ono przed oczami.
Co widzieli Stacy i Bethel?

Medyczne wyjaśnienia

Jak twierdzi doktor medycyny Erick Arden Bourassa, wykładowca na Wydziale Nauk Biologicznych Uniwersytetu Stanowego Missouri, medycynie znane są czynniki, które powodują powiększenie źrenicy do takich rozmiarów, że oko wygląda nienaturalnie. Jednym z nich może być zażycie leków.

— Istnieje szereg sytuacji, w których źrenica może ulegać maksymalnemu rozszerzeniu do stanu, w którym wydaje się, że oko nie ma tęczówki — mówi dr Bourassa.
— Jest również kilka czynników o charakterze dziedzicznym/wrodzonym, które powodują, że oko nie ma lub ma bardzo małą tęczówkę.
Są też leki, które powodują rozszerzanie się źrenicy, takie jak sprzedawany bez recepty Benadryl i sprzedawane na receptę albuterol i meclizine, a także takie nielegalne środki, jak amfetamina, kokaina i anielski pył (fencyklidyna). Maksymalne rozszerzenie źrenic, któremu niemal zawsze towarzyszą ujemne efekty wzrokowe, mogą wywołać również guzy, nadczynność tarczycy i zatrucie jadem kiełbasianym (botulizm).
— Podczas gdy wymienione przeze mnie środki powodują rozszerzenie źrenic, jest to zazwyczaj połączone z pewną utratą ostrości widzenia — wyjaśnia dr Bourassa.
— Proszę przypomnieć sobie ostatnią wizytę u okulisty, który powiększył wam źrenice. Nie byliście ślepi, ale doszło do pewnej utraty zdolności akomodacji.

Jednak w żadnym z tych przypadków nie dochodzi do zaciemnienia twardówki, a jedynie tęczówki.
Wygląd oka mogą zmienić również dziedziczne i wrodzone czynniki. Aniridia jest przypadłością wrodzoną, która charakteryzuje się brakiem tęczówki. Z kolei hipoplazja (niedorozwój) tęczówki jest wrodzoną i dziedziczną przypadłością, w której tęczówka jest tak mała, że niemal niezauważalna.
— Obie te przypadłości wiążą się z innymi nieprawidłowościami oka, zazwyczaj siatkówki, dołka środkowego siatkówki lub soczewek, które powodują pogorszenie widzenia — wyjaśnia dr Bourassa. Jednakże w odróżnieniu od czarnookich dzieci we wszystkich tych przypadkach twardówka wciąż istnieje.

Dowcipnisie

Oczy niektórych hollywoodzkich potworów, takich jak wampiry w programie HBO Tnie Blood {Prawdziwa krew), wyglądają jak pozbawione życia, mroczne otchłanie. Efekt ten uzyskuje się przy pomocy czarnych twardówkowych soczewek kontaktowych. Soczewki te zakrywają całą widoczną część oka, co sprawia wrażenie, że nosząca je osoba nie ma ani tęczówki, ani twardówki oka.
Projektant stron internetowaych Matthew Batchelder kupił w roku 2007 z myślą o święcie Halloween parę takich szkieł kontaktowych (można je dostać tylko na receptę) i opisał, co działo się, kiedy chodził z nimi na oczach. Były one niewygodne i kilka razy w ciągu dnia odpadały mu. Twierdzi, że jest wątpliwe, aby to one stanowiły wyjaśnienie pojawiania się czarnookich dzieci.
— Czy dzieci w wieku od czterech do piętnastu lat byłyby zdolne do noszenia takich soczewek? Przypuszczam, że tak — oświadczył Batchelder
— jednak włożenie na oko kontaktowej soczewki wielkości ćwierćdolarówki [około 25 mmśrednicy - przyp. red.] jest dosyć trudne i wytrzymanie w nich, mimo podrażnienia, jakie one wywołują, wymaga dużego samozaparcia. Czy to możliwe? Tak. Czy jest prawdopodobne, że te dzieci to zrobiły? Nie.
Twardówkowe soczewki kontaktowe, których używał Batchelder, kosztowały po 128 dolarów za sztukę. Dziś podobne soczewki kosztują od 135 do 349 dolarów za sztukę. Inne wyjaśnienia pojawiania się czarnookich dzieci są jeszcze bardziej nieprawdopodobne.

Obrazek

Przebywające wśród nas obce istoty

W roku 1999 B. Moody i jej syn weszli do Wal-Martu w Lakeside w Kalifornii, gdzie natknęli się na coś, co bardzo przeraziło panią Moody. — Kobieta z wózkiem skręciła w tę samą alejkę, na której się znajdowaliśmy
— powiedziała pani Moody. — W dużym koszu wózka siedział ładny chłopczyk, który wyglądał na osiem do dziesięciu lat i z zapałem bawił się zabawką dla przedszkolnych dzieci.
Pani Moody uznała, że chłopczyk był wysoki jak na swój wiek, z kolei jej syn stwierdził, że jest w nim coś bardzo nienormalnego.
— Kiedy spojrzał w górę, mój syn przestraszył się i głośno powiedział: „Mamo, spójrz na jego oczy". Odwróciłam
się i spojrzałam w jego oczy, które były zupełnie czarne, żadnych białek, żadnych tęczówek. Pomyślałam, że są takie jak u zwierzaka, na przykład jelenia. Moją pierwszą myślą było: „To dziecko nie jest człowiekiem".
Matka i jej czarnookie dziecko zdawali się nie słyszeć tego, co głośno powiedział syn pani Moody.
— Już samo to było bardzo dziwne — powiedziała pani Moody. — Wciąż nie wiem, co o tym sądzić. Nadal dobrze
to pamiętam i nie sądzę, abym kiedykolwiek zapomniała.
Kim było to dziecko, na które natknęła się pani Moody i jej syn? Możliwe że kimś spoza Ziemi.
Dr Michael Lynch, badacz zjawisk paranormalnych i reżyser magazynu wideo Para-Vision, powiedział, że wygląd i zachowanie czarnookich dzieci przypomina cechy obcych istot znanych jako Szaraki (Greys).
— Mają całkowicie czarne oczy, co pasuje do Szaraków, które także mają czarne oczy — oświadczył dr Lynch.
— Posiadają również zdolności telepatyczne, które można pomylić z demonicznością, ponieważ potrafią zmusić człowieka do wykonania czegoś wbrew jego woli.

Powiedział też, że Szaraki są zaangażowane w tworzenie hybryd ludzi i siebie samych.
— Dysponuję doniesieniami o obu gatunkach: Szarakach oraz hybrydach Szaraków i ludzi, które mają służyć
do pomocy w badaniach osób uprowadzanych na pokłady ich statków. Mają pouczać wziętych przy pomocy telepatii, aby nie stawiali oporu. Nigdy jednak nie słyszałem o żadnych hybrydach spacerujących samodzielnie w publicznych miejscach.

Gail Brereton z przedmieścia Toronto Etobicoke uważa, że te istoty mają powody, aby się angażować. Ich celem jest indoktrynacja i asymilacja. Gail zapisała swoją córkę do szkoły podstawowej, w której natknęła się na chłopca, który nie był jej zdaniem z tego świata.
— Moje pierwsze bliskie spotkanie z obcym miało miejsce w szkole mojej córki — oświadczyła.
Był to mały chłopiec idący samotnie pustym szkolnym korytarzem.
— Spojrzałam na niego jakoś dziwnie i kiedy przechodziłam obok, pomyślałam: „Chyba powinnam kogoś powiadomić, że jest sam. Może uciekł" — powiedziała Gail.
Kiedy zbliżyła się do chłopca, nauczycielka wytknęła głowę z klasy i Gail zapytała ją:
— Czy mam go zatrzymać?
— Tak, proszę to zrobić — odrzekła nauczycielka.
Gdy Gail znalazła się w odległości dziesięciu kroków od chłopca, ten zwolnił. Jej mięśnie stężały i zatrzymała się.
— W tym momencie spojrzał na mnie i było to najbrzydsze dziecko, jakie kiedykolwiek widziałam —powiedziała.
— Jego głowa miała dziwny kształt i wyglądało na to, że przeistacza się na moich oczach. Spojrzałam w jego kruczoczarne oczy. Nie było w nich białka, a on sam był blady, bardzo blady.
Gail stała nieruchomo na korytarzu, patrząc, jak chłopiec się oddala.
— Gdy tylko doszedł do końca korytarza, usłyszałam głośno wypowiedziane słowa: „Chodź tu" - które powiedziałam kilka sekund wcześniej.
Nagle wróciła jej zdolność ruchu i pobiegła korytarzem, ale kiedy znalazła się za jego zakrętem, chłopca już tam nie było.

— Nauczycielka wyszła na korytarz i zapytała mnie, dokąd poszedł, na co oparłam jej: „Zniknął".
Sprawdzenie list obecności wykazało, że wszyscy uczniowie byli w szkole. Nie wiadomo, kim był ten brzydki chłopiec.
— Cały dzień miałam uczucie, że działam na zwolnionych obrotach, nie mogłam wrócić do normalnego tempa
działania. Wyglądało, jakby wszystko działo się z niewłaściwą prędkością — powiedziała.
Gail wiedziała, że w systemie szkół publicznych dzieje się coś złowrogiego.
— To jest prawdziwy opis tego, co się wydarzyło. Obce istoty są tutaj, ale tylko Bóg raczy wiedzieć, co robią w szkołach naszych dzieci — powiedziała. — To świetne dla nich miejsce do wniknięcia w nasze społeczeństwo, ponieważ mogą tam dorastać bez ryzyka zdemaskowania.

Guy Malone, autor książki Come Sail Away: UFO Phe-nomenon and The Bibie {Odpłyń z nami - zjawisko UFO i Biblia), stwierdził, że te czarnookie dzieci to raczej istoty demoniczne a nie pozaziemskie.
— Nie wierzę w wersję pozaziemską — oświadczył.
— To wygląda na kłamstwo, kamuflaż bądź inny rodzaj oszustwa, w które opowiadający je może nawet wierzyć,
a które może ściągnąć „płomienie" lub zainteresowanie ze strony przypuszczalnie satanicznego źródła.
Malone powiedział, że główną cechą charakterystyczną czarnookich dzieci jest świadectwo, jakie sobą niosą.
— Biorąc pod uwagę opisane owoce - przerażenie - sądzę, że wszelkie tego rodzaju manifestacje mają najprawdopodobniej demoniczny charakter lub wiążą się z upadłymi aniołami — powiedział.
— Gdybym natknął się na kogoś takiego i ten ktoś wydawałaby mi się straszny lub groźny, prawdopodobnie próbowałbym odstraszyć go imieniem Jezusa Chrystusa i jednocześnie potrafiłbym właściwie ocenić.

Obrazek

Coś złowrogiego

W życiu Jerry'ego Davidsona znalazła się niebezpieczna mała dziewczynka.
— Mam krewną, która niepokoi mnie od momentu urodzin: mała, blada, blond dziewczynka, której oczy zmieniają się na kruczoczarne — opowiada Davidson.
Od najmłodszych lat uwielbia znęcanie się nad zwierzętami. Kiedy nauczyła się chodzić, jej chęć szkodzenia wszystkiemu, co jest od niej mniejsze, stale rośnie.
— Z jej przyczyny jedno dziecko znalazło się w szpitalu, ale nikt nie chce uwierzyć, że zrobiła to z rozmysłem. W tym przypadku chodziło o połamanie kości — relacjonuje Davidson. — Pewnego razu, gdy miała zaledwie cztery lata, przyłapałem ją podczas próby zrzucenia czegoś na noworodka. Podszedłem, aby ją powstrzymać, i wtedy jej oczy stały się kruczoczarne.

Ta dziewczynka przeraża Davidsona.
— To dziecko wie, że ja wiem — wyjaśnia. — Pewnego razu jej babcia wzięła ją na ręce i, kiedy ją trzymała, dziewczynka spiorunowała mnie wzrokiem ponad plecami babci, jej oczy sczerniały i uderzyła pięścią w rękę.
Davidson jest przekonany, że to dziecko nawiedziło coś złego.
— Uważam, że nienaturalnie czarne oczy mogą być oznaką stanu duszy lub jej braku albo zawładnięcia nią
— powiedział.
Samantha Dyer wychowała się w religijnym domu i wie, że te czarnookie istoty są złe.
— Pamiętam moją prababkę jako delikatną starą kobietę siedzącą w fotelu z odchylanym oparciem w podkolanówkach firmy Dallas Cowboys i oglądającą telewizyjnego kaznodzieję — opowiada Samantha. — Pochodziła z Teksasu i była nieugiętą chrześcijanką. Pamiętam, jak opowiadała mi biblijne historie i to, że modlitwa może uzdrowić wszystko.
Pamięta także, jak jej prababka opowiadała o mrocznych bytach, ludziach cienia i istotach o ciemnych oczach.
— Mówiła mi, że czasami demony upodabniają się do kogoś, kogo znamy, aby podstępnie zmusić nas do porozmawiania z nimi, po czym zmieniają się w fizyczne czarne istoty. Powiedziała mi, żebym nigdy nie rozmawiała w moich snach z kimś, kto wygląda znajomo, ponieważ to demon, który próbuje mnie ogłupić.
Prababka Samanthy powiedziała jej także coś, co ją przerażało od najmłodszych lat.
— Powiedziała mi, że demony czasami przychodzą w dzień i wtedy wyglądają jak każdy z nas. Kiedy zapytałam ją: „Jak mam poznać, czy to jest demon?" - odrzekła, że wszystkie demony mają czarne oczy. Powiedziała, że oczy są oknem duszy, i jeśli ktoś nie ma duszy, tak jak demon, wówczas jego oczy są czarne.
W czasie kościelnych rekolekcji, gdy była nastolatką, przekonała się, o czym mówiła jej prababka.
— Pewnej nocy obudziła mnie dziewczyna, z którą dzieliłam namiot, i poprosiła mnie, abym poszła z nią do łazienki — powiedziała Samantha. — Kiedy wygrzebałyśmy się z namiotu, zauważyłyśmy, że z namiotów wyszli także dwaj chłopcy. Postanowiliśmy, że pójdziemy wszyscy razem. Kiedy dotarli na miejsce, Samantha i jeden z chłopców zostali na zewnątrz, a jej koleżanka i drugi chłopiec weszli do środka. Zaraz potem Samantha i towarzyszący jej chłopak zobaczyli coś, co prześladowało ją potem przez wiele lat.

— Tą samą ścieżką, na której staliśmy, szedł chłopak, który miał na głowie kaptur. Kiedy nas mijał, rozniósł się obrzydliwy smród, który się za nim ciągnął, i poczułam się nieswojo.
Kiedy ten chłopak minął ich, odwrócił głowę i spojrzał na nich przez ramię.
— Coś było z nim nie tak, ale nie mogłam ustalić co to takiego — powiedziała Samantha. — Kiedy oddalił się już
na tyle, że nie mógł nas słyszeć, chłopak, z którym czekałam, zapytał: „Zauważyłaś te obrzydliwe, całkowicie czarne szkła kontaktowe?"
Wtedy dotarło do niej, co było nie tak z tym chłopakiem - jego oczy były czarne.
— Tak jak mówiła mi moja prababka — powiedziała.
— Mało spałam tamtej nocy. Wciąż dostaję gęsiej skórki, kiedy o tym myślę.

Islamski egzorcysta Ar-Ruqya Ash-Shareeyah powiedział, że zachowania czarnookich dzieci i ludzi, którzy się z nimi spotykają, są bardzo dobrze znane.
— Podobne zdarzenia, na które się natknąłem, dotyczą przypadków, w których ktoś może odczuwać strach spotykając się z indywiduami, które są opanowane przez silnego demona — oświadczył. — Powodem odczuwania przez te osoby strachu jest to, że one również są opanowane przez demony, tyle że słabsze, które boją się tego silniejszego.

Obrazek

Byty nie znające granic

Czarnookie dzieci zdają się występować wszędzie. Jak już pisaliśmy, ludzie spotykali je w stanach Missouri, Teksas i Kalifornia, w Kanadzie i na Środkowym Wschodzie. Oto bardzo podobne spotkania z amerykańskiego środkowego zachodu i Wielkiej Brytanii.

• Kansas, USA
Było dosyć ciepłe grudniowe popołudnie 2008 roku w Hutchin-son w Kansas. Katie właśnie wróciła z pracy do domu. Osoba, która ją podwiozła, wysadziła ją po drugiej stronie ulicy naprzeciwko jej bliźniaka. Kiedy stała na ulicy odprowadzając wzrokiem odjeżdżający powoli samochód, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak.
— Zauważyłam dwóch chłopców stojących na podjeździe do mojego domu — powiedziała Katie.
— Jeden miał dłuższe włosy a drugi podniesiony kaptur, przez co nie mogłam dobrze mu się przyjrzeć.
Mieli od 15 do 16 lat i zdawali się ją obserwować. Czuła, że czekają na nią. Niepewnym krokiem przeszła przez ulicę w kierunku swojego ganku. Chłopcy ci od miesięcy pętali się w sąsiedztwie, ale nie odważyli się dotąd stanąć tak blisko jej domu.
— Widziałam ich wcześniej na podwórzu, ale zawsze wynosili się, zanim wysiadłam z odwożącego mnie samochodu — powiedziała. — Widywałam ich również późno nocą, jak stali po drugiej stronie ulicy, gdy wychodziłam na dwór na wieczornego papierosa.
Mimo iż czuła niepokój, który podpowiadał jej, że powinna pobiec, bezczelność tych nastolatków rozzłościła ją. Zatrzymała się i zapytała ich, co robią na jej posesji.
— Powiedzieli mi, że muszą skorzystać z telefonu i że sąsiedzi nie pozwolili im na to. Właśnie wtedy dostrzegłam ich oczy - były czarne jak węgiel. Całe czarne. Żadnego białka, ani krzty tęczówki lub źrenicy.

Przeszył ją strach, ale najspokojniej, jak tylko mogła, odpowiedziała im, że nie ma telefonu. Weszła po schodkach werandy i kiedy zaczęła otwierać drzwi, odezwał się chłopiec w kapturze.
— Zapytał, czy mogą wejść i napić się wody. Odwróciłam się, żeby jeszcze raz na nich spojrzeć i upewnić się, czy mnie wzrok nie myli. Kiedy odwróciłam się i spojrzałam im w oczy, okazało się, że są czarne jak smoła, takie same jak za pierwszym razem. Ci chłopcy o czarnych, martwych oczach, mówili do niej łagodnie, bez emocji i modulacji głosu. Kiedy patrzyła na nich, czuła, że ich długie włosy i kurtki z kapturami skrywają coś więcej niż tylko skórę. Wiedziała, że musi się od nich uwolnić.
— Czułam, że ogarnia mnie panika i jednocześnie zaczęłam ulegać ich wpływowi. Byłam skłonna wpuścić ich
do środka i jednocześnie wiedziałam, że jest w nich zło. Już wcześniej byłam zaniepokojona, gdy zobaczyłam ich oczy, ale teraz wszystko wyszło na jaw.

Następnie jeden z chłopców powiedział coś, co zmieniło jej obawy w przerażenie.
— Ten z kapturem na głowie powiedział, że nie mogą wejść, dopóki nie powiem im, że się zgadzam. Dodał,
że mają nadzieję, iż się zgodzę, ponieważ są spragnieni.
Otworzyłam drzwi, wbiegłam do środka i natychmiast za trzasnęłam je i zamknęłam na klucz.
Opadła na kanapę. Oddychała szybko i płytko. Nagle ktoś zapukał w okno, które znajdowało się za nią.
— Stał tam jeden z nich i patrzył przez szybę. Pamiętam dokładnie, co wtedy powiedział: „Proszę pani, proszę
nas wpuścić. Nie jesteśmy niebezpieczni, nie mamy niczego, czym moglibyśmy pani zaszkodzić". W tym momencie po czułam, że jestem przerażona.
Katie zerwała się z kanapy i przebiegła cały dom, sprawdzając, czy wszystkie drzwi i okna są zamknięte.
— Zastanawiałam się, czy rzeczywiście nie mogą wejść, jeśli nie zostaną zaproszeni. Nie miałam jednak ochoty
sprawdzać, czy to prawda. Siedziałam w pokoju dziennym i cicho czekałam na jakiś znak mówiący, że odeszli.

Kiedy po jakimś czasie przyjechał jej chłopak, czarnoocy chłopcy wciąż tkwili pod jej domem.
— Zapytał mnie, czy wiem, kim są ci dwaj chłopcy na zewnątrz. Odpowiedziałam, że nie wiem. Powiedział mi,
że stali na podjeździe do domu, kiedy przyjechał, ale odeszli, kiedy wysiadł z samochodu.
Nie zauważył ich oczu, niemniej „wywarli na nim dziwne wrażenie".
Katie zapytała później sąsiadów, czy jakieś czarnookie dzieci prosiły ich o umożliwienie im skorzystania z telefonu. Sąsiedzi potwierdzili, że widzieli tych nastoletnich chłopców stojących na podjeździe do jej domu, ale ani razu z nimi nie rozmawiali.
Mimo iż minął już rok od czasu, gdy odprawiła ich z kwitkiem spod swojego domu, wciąż czuje, że są w pobliżu.
— Nadal widuję ich od czasu do czasu, jak stoją po drugiej stronie ulicy i obserwują, ale już nigdy więcej nie zbliżyli się do mojego domu.

• Oklahoma, USA
Jadąc przez położone przy historycznej drodze Route 88 w północno-zachodniej części Oklahomy Afton, Bill zatrzymał się na południe od Rogatek Willa Rogersa (Will Rogers Turnpike), aby odwiedzić starych przyjaciół.
— Zobaczyłem, że mają nowego psa, bardzo grubą jamniczkę — powiedział Bill. — Kiedy zapytałem Michaela,
skąd się wzięła, stwierdził: „Dziwne dzieciaki zostawiły ją, gdy opuszczały miasto".
Zaciekawiony Bill zapytał Michaela i jego żonę o te „dziwne dzieci". Powiedzieli mu, że grupa młodych ludzi zapukała do ich drzwi, błagając, by ich wpuścić i porozmawiać z nimi. Jechali starą furgonetką, która była zdaniem Michaela w dobrym stanie, ponieważ nie robiła hałasu.
— On i jego żona byli jednak zaniepokojeni tymi dziećmi i nie wpuścili ich do domu — powiedział Bill. Kilkoro dzieci wyszło z furgonetki, prowadząc jamniczkę, którą później zaopiekował się Michael i jego żona. — Nie wydawali się zbyt mocno do niej przywiązani.
Bill zapytał Michaela, czy ci młodzi ludzie byli mormonami.
— Do licha, nie — odrzekł Michael. — Nie byli właściwie ubrani. To były ćpuny.
— Ćpuny? — zapytał Bill.
— No — odrzekł Michael. — Mieli ogromne źrenice.
Oczy tych dzieci były całkowicie czarne. Kiedy się w nie
patrzyło, to jakby spoglądało się w otchłań. Ku uldze Michaela i jego żony odprawione spod drzwi czarnookie dzieci w końcu odjechały. Jakiś czas potem Michael zauważył, że ich jamniczka błąka się po mieście. Zrobiło mu się jej żal i zabrał ją do domu. Michael i jego żona dziękują Bogu, że czarnookie dzieci nigdy po nią nie wróciły.
— [18 stycznia 2009 roku] jeden z przyjaciół opowiedział mi o ciemnych siłach i wspomniał o czarnookich dzieciach — powiedział Bill. — Wstawiłem to hasło do wyszukiwarki Google i ciarki przeszły mi po plecach.

Bill skontaktował się z Michaelem w sprawie informacji, jakie uzyskał w sprawie tych istot, ale, podobnie jak wielu innych, którzy spotkali się z tymi czarnookimi dziećmi, on i jego żona chcieli jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu z nimi. To przeżycie przerażało ich.
— Nie chcą mieć nic wspólnego z jakimkolwiek dochodzeniem w tej sprawie — powiedział Bill — ani nie zgadzają się na wymienienie swojego nazwiska. Nie chcą mieć jakiegokolwiek związku z dyskusją na temat czarnookich dzieci.

• Norwich, Wielka Brytania
Dzieci, które spotkał Craig Besand, nie pasowały do okoliczności, w jakich to się stało. Besand wracał pieszo do swo¬jego mieszkania w Norwich w Anglii, kiedy nagle wyrosły przed nim dwie postacie.
— Wyglądali na dwóch młodych chłopców — powiedział.
— Jeden wyglądał na około 13 lat, a drugi na około 9.
Pochodzący ze stanu Missouri Besand studiował w tym czasie na Uniwersytecie Wschodniej Anglii w Norwich w Wielkiej Brytanii. Tamtej nocy wracał do domu od przyjaciela i kiedy przechodził obok cmentarza, spotkał te dzieci.
— Zawsze kiedy idę do niego, przechodzę obok tego cmentarza. Tamtej nocy dwie małe szczupłe postacie zbliżyły się do niego.
— Mieli na głowach kaptury. Starszy powiedział, że szukają cmentarza i że się zgubili.
Ich wiek i pora, o której ich spotkał, zaniepokoiły Besanda.
— Wydało mi się dziwne, że tak młode dzieciaki pętają się po cmentarzu o tak późnej porze, ale... zgodziłem się je tam zaprowadzić. Prosiły mnie bardzo grzecznie.

W czasie gdy Besand odprowadzał chłopców na cmentarz, zauważył, że włosy starszego chłopca są nienaturalnie czarne, a „jego skóra jest porcelanowo biała i żylasta". Potem zobaczył ich oczy.
— Obaj mieli czarne jak węgiel oczy bez śladu białka. Te oczy były ich najbardziej wyrazistą cechą. Wyglądało, jakby nie mieli duszy, jakby byli całkowicie puści wewnątrz.
Gdy dotarli do bram cmentarza, starszy chłopiec poprosił Besanda, aby im towarzyszył.
— Odmówiłem im, mówiąc, że śpieszy mi się do domu, ale on raz jeszcze poprosił mnie, bym z nimi poszedł, jednak i tym razem odmówiłem mu.
Młodszy czarnooki chłopiec zaczął zachowywać się nerwowo.
— Wyglądał na zaniepokojonego — powiedział Besand.
— Wtedy starszy przestał mnie prosić i zażądał, abym po szedł z nimi na cmentarz. Jego zachowanie w jednej chwili zupełnie się zmieniło.
— Malująca się na jego twarzy frustracja była skrywana za jednym z najpaskudniejszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałem. Serce podeszło mi do gardła i waliło jak młotem, gdy powiedział z tym swoim uśmiechem na twarzy: „Nie zrobimy ci nic złego".
Ten uśmiech, jak się przekonał Besand, miał w sobie coś hipnotycznego.
— O dziwo, stawałem się coraz bardziej mu uległy i zacząłem myśleć, że powinienem pójść z nimi. I wtedy ten
nie odzywający się dotąd młodszy chłopiec powiedział coś, co śmiertelnie mnie przestraszyło: „Nie powinniśmy tego robić".

Te słowa wytrąciły z transu Besanda, który rzucił się do ucieczki. Kiedy po chwili obejrzał się za siebie, chłopców już nie było. Jakiś tydzień po tym spotkaniu wszedł do sklepu magicznego będącego własnością wiccanki (wyznawczyni religii zwanej Wicca - przyp. red.).
— Opowiedziałem jej moją przygodę z czarnookimi dziećmi, na co oświadczyła mi, że to wcale nie był wytwór
mojej wyobraźni. Besand zapytał ją, kim oni są.
— Powiedziała mi, że nikt tego nie wie i że ludzi, którzy dowiedzieli się tego i mogliby o tym opowiedzieć, już
tu nie ma. Powiedziała, że to mogą być zarówno demony, jak i duszki.
Zapytał ją, dlaczego chcieli, aby poszedł z własnej woli z nimi na cmentarz.
— Powiedziała, że mogli czegoś chcieć ode mnie lub zabrać mnie do swojej rzeczywistości. Podkreśliła, że mądrze zrobiłem, uciekając, i że nigdy nie uda mi się ustalić, kim oni byli, więc lepiej będzie, jeśli zajmę się swoimi zwykłymi sprawami i przestanę się nad tym zastanawiać.

Obrazek

Pytania, na które brak odpowiedzi

Wspólną nicią łączącą wszystkie spotkania z czarnookimi dziećmi jest strach - głęboki lęk odczuwany przez ofiarę jeszcze przed zauważeniem ich całkowicie czarnych oczu.
Skąd się on bierze? Chociaż czarne soczewki kontaktowe nadają noszącej je osobie wygląd czarnookich dzieci, nie powodują strachu. Nie powodują go również oczy narkomana. Również przytomność umysłu tych dzieci nie jest zgodna z zachowaniami ludzi będących pod wpływem narkotyków.

Jest jeszcze żądanie zaproszenia - tak jak hollywoodzkie wampiry, te czarnookie dzieci nie mogą wkraczać w naszą przestrzeń bez zaproszenia. W wielu relacjach ci, którzy natknęli się na te poprawnie wyrażające się, pewne siebie czarnookie dzieci, odczuwają przymus podporządkowania się im. Z kolei w opisach bliskich spotkań z obcymi istotami brak jest tej konieczności zaproszenia. Dla odmiany demoniczne byty potrzebują go. Według chrześcijańskich podań demoniczne byty - upadłe anioły ze Starego Testamentu - potrzebują dobrowolnego zaproszenia, aby móc zamieszkać w ludzkim nosicielu.

Dowcipnisie? Narkomani? Istoty pozaziemskie? Demoy? Zasada brzytwy Ockhama głosi: „Jeśli mamy dwie konkurencyjne teorie, które przewidują dokładnie to samo, prostsza z nich jest lepsza".
Niestety, w świecie zjawisk paranormalnych żadna teoria nie jest prosta.




"Świadomość chroni, ignorancja naraża."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz