piątek, 1 kwietnia 2011

Jezus - doskonała osobowosc

Jedną z największych radości mojego życia była możliwość poznania, poprzez Księgę Urantii, fascynującej postaci Jezusa. Ten Bóg-człowiek, którego jako dziecko poznałam poprzez skostniałe dogmaty instytucji religijnych, był tak obcy i tak daleki. Wielokrotnie czytając Biblię usiłowałam zobaczyć tę, tak ludzką jak i nadludzką istotę, w życiu codziennym, idącego w kurzu dróg Galilei, to znowu siedzącego w łodzi na Jeziorze Galilejskim. Zawsze coś uciekało, coś było trudno uchwytne, czegoś brakowało. Pozostawało wrażenie, że ma się w ręku opis niekompletny, że gdzieś w końcu powinien znajdować się pełen i wyczerpujący opis tak nauczania jak i postaci Jezusa. Nie chcę tutaj nawet sugerować, że opis poniższy, seria cytatów z Księgi Urantii, jest tą właśnie poszukiwaną prawdą. To kwestia przekonań osobistych. Zanim książka ukaże się w całości, warto zapoznać się z tymi kilkoma wybranymi cytatami, przedstawionymi poniżej.

Małgorzata Jaworska



Str. 1101,1102,1103 „Niewyczerpana życzliwość Jezusa poruszała serca ludzkie, lecz nieugięta siła jego charakteru zadziwiała jego wyznawców. Był naprawdę szczery; nie było w nim nic z hipokryty. Był wolny od sztuczności; był zawsze pokrzepiająco autentyczny. Nigdy nie poniżał się do udawania, nigdy nie uciekał się do zawstydzania. Żył prawdą, dokładnie tak jak jej nauczał. On był prawdą. Zmuszony był głosić swojemu pokoleniu zbawczą prawdę, nawet kiedy taka szczerość czasami sprawiała ból. Był bezwarunkowo lojalny wobec wszelkiej prawdy.

Poza tym Mistrz był tak racjonalny, tak przystępny. Był wyjątkowo praktyczny w całej swojej działalności, podczas gdy wszystkie jego plany charakteryzowały się uświęconym zdrowym rozsądkiem. Był tak bardzo pozbawiony wszelkich dziwacznych, niekonsekwentnych i ekscentrycznych tendencji. Nigdy nie był kapryśny, grymaśny czy histeryczny. W całym jego nauczaniu i we wszystkim co zrobił, zawsze była wyrafinowana roztropność połączona z nadzwyczajnym poczuciem stosowności – co wypada a co nie.

Syn Człowieczy zawsze posiadał zrównoważoną osobowość. Nawet jego wrogowie zachowywali odpowiedni szacunek wobec niego; obawiali się nawet jego obecności. Jezus był nieustraszony. Był przepełniony boskim entuzjazmem, lecz nigdy nie bywał fanatyczny. Był ożywiony emocjonalnie lecz nigdy nie był niestateczny. Był obdarzony wyobraźnią lecz zawsze praktyczny. Otwarcie stawiał czoła realnościom życia, lecz nigdy nie bywał nudny czy prozaiczny. Był odważny lecz nigdy nierozważny; rozważny lecz nigdy nie tchórzliwy. Był wyrozumiały ale nie sentymentalny; unikalny ale nie ekscentryczny. Był pobożny lecz nie świętoszkowaty. A był tak bardzo zrównoważony gdyż był doskonale zintegrowany.

Oryginalność Jezusa była niezmożona. Nie był związany tradycją czy ograniczony zniewoleniem zawężonej konwencjonalności. Mówił z niezachwianą pewnością i nauczał z absolutnym autorytetem. Lecz jego wspaniała oryginalność nie przeszkadzała mu w dostrzeganiu klejnotów prawdy w naukach jego poprzedników oraz jemu współczesnych. A najbardziej oryginalną jego nauką było położenie nacisku na miłość i miłosierdzie w miejsce strachu i ofiar.

Jezus odznaczał się wyjątkowo śmiałymi poglądami. Napominał swych wyznawców aby głosili ewangelię wszystkim narodom. Był wolny od zaściankowości. Jego wyrozumiałe serce obejmowało całą ludzkość, nawet wszechświat. Jego zaproszenie zawsze brzmiało: „Ktokolwiek zechce, pozwólcie mu przyjść”.

Prawdziwie powiedziano o Jezusie, że „ufał Bogu”. Jako człowiek pomiędzy ludźmi, ufał najwznioślej Ojcu w niebie. Ufał swemu Ojcu jak małe dziecko ufa swemu ziemskiemu rodzicowi. Jego wiara była doskonała, jednak nigdy nie zarozumiała. Bez znaczenia jak okrutna mogła się wydawać natura, czy jak obojętny byłby jej stosunek wobec dobra człowieka na ziemi, Jezus nigdy nie zachwiał się w swojej wierze. Był odporny na rozczarowania i nieczuły na prześladowania. Był niewzruszony wobec oczywistego niepowodzenia.

Kochał ludzi jak braci, zauważając jednocześnie jak różnią się oni w zdolnościach wrodzonych czy cechach nabytych. „Chodził, czyniąc dobrze”.

Jezus był człowiekiem niezwykle radosnym, lecz nie był ślepym, bezmyślnym optymistą. Ciągle napominał: „Nie upadajcie na duchu”. Mógł zachowywać postawę tak pewną ze względu na swe niezachwiane zaufanie pokładane w Bogu i niewzruszoną ufność w człowieka. Zawsze był wrażliwy i taktowny w stosunku do wszystkich ludzi, gdyż kochał ich i wierzył w nich. Mimo to zawsze był wierny swoim przekonaniom i imponująco niezmienny w swym oddaniu dla czynienia woli jego Ojca.

Mistrz zawsze był szczodry. Ciągle powtarzał, że „bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać”. Powiedział: „Darmo wzięliście, darmo dawajcie”. A mimo tej całej swej bezgranicznej szczodrości, nigdy nie był rozrzutny czy ekstrawagancki. Nauczał, że trzeba wierzyć aby otrzymać zbawienie. „Każdy, kto prosi, otrzyma”.

Był bezpośredni lecz zawsze życzliwy. Powiedział: „Gdyby tak nie było, nie mówiłbym wam”. Mówił bez ogródek, lecz zawsze był przyjacielski. Był szczery w swej miłości do grzesznika i w swej nienawiści do grzechu. Lecz przy całej tej zadziwiającej bezpośredniości był bezbłędnie sprawiedliwy.

Jezus był wciąż radosny, pomimo że czasem pił do dna puchar ludzkiego smutku. Nieustraszenie stawiał czoła realnościom życia a jednak był przepełniony entuzjazmem dla ewangelii królestwa. Jednak to on panował nad swym entuzjazmem, nigdy entuzjazm nie panował nad nim. Poświęcił się w pełni „sprawie Ojca”. Jego boski entuzjazm doprowadzał jego nie uduchowionych braci do wniosku, że jest obłąkany, lecz przyglądający się temu wszechświat oceniał go jako model rozsądku i wzór najwyższego poświęcenia się śmiertelnika wysokim standardom życia duchowego. Jego kontrolowany entuzjazm był zaraźliwy; jego towarzysze zmuszani byli do podzielania jego boskiego optymizmu.

Ten człowiek z Galilei nie był człowiekiem smutku, był duszą radości. Zawsze mawiał: „Cieszcie się i radujcie”. Jednak gdy obowiązki tego wymagały, był skłonny kroczyć odważnie „doliną cienia śmierci”. Był radosny lecz jednocześnie pokorny.

Jego odwaga dorównywała tylko jego cierpliwości. Gdy wywierano nań nacisk, aby działał przedwcześnie, odpowiadał tylko: „Moja godzina jeszcze nie nadeszła”. Nigdy się nie spieszył; jego opanowanie było majestatyczne. Lecz oburzał się często na zło, nie tolerował grzechu. Był często bardzo poruszony, przeciwstawiając się temu co szkodliwe dla dobra jego dzieci na ziemi. Jednak jego oburzenie na grzech nigdy nie prowadziło go do gniewu wobec grzesznika.

Jego odwaga była imponująca lecz nigdy nie był nieroztropny. Jego hasło brzmiało: „Nie bójcie się”. Jego męstwo było podniosłe a jego odwaga częstokroć heroiczna. Lecz odwaga jego połączona była z rozsądkiem i kontrolowana logiką. Była to odwaga zrodzona z wiary, nie lekkomyślność ślepych przypuszczeń. Był naprawdę odważny, lecz nigdy zuchwały.

Mistrz był wzorem w czczeniu. Modlitwa jego, nawet z czasu młodości, zaczynała się od słów: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje”. Był on pełen szacunku nawet dla błędnych praktyk religijnych swych współbraci. Lecz to nie powstrzymało go od kwestionowania tradycji religijnych czy ostrego występowania przeciw błędom w ludzkim wierzeniu. Był pełen czci dla prawdziwej świętości a przecież słusznie mógł zwracać się do swych braci słowami: „Któż z was może mi dowieść grzechu?”.

Jezus był wielki, ponieważ był dobry a mimo to bratał się z małymi dziećmi. Był delikatny i bezpretensjonalny w swym życiu osobistym a mimo to był doskonałym człowiekiem tego wszechświata. Jego towarzysze nazywali go spontanicznie Mistrzem.

Jezus posiadał doskonale zjednoczoną osobowość ludzką. I dziś, tak jak w Galilei, wciąż jednoczy doświadczenie śmiertelnika i koordynuje wysiłki ludzkie. Jednoczy życie, uszlachetnia charakter i upraszcza doświadczenie. Wnika w ludzki umysł aby wywyższać go, zmieniać i przekształcać. Jest dosłowną prawdą: „Jeśli ktokolwiek ma w sobie Jezusa Chrystusa, jest nowym stworzeniem, to co dawne minęło, oto wszystko stało się nowe”.

Str. 1562 „Inni apostołowie odnosili się do Jezusa z szacunkiem ze względu na pewne szczególne i wybitne cechy jego doskonałej osobowości, ale Tomasz szanował Mistrza ponieważ ów miał wspaniale zrównoważony charakter. Coraz bardziej Tomasz podziwiał i szanował tego, który był tak łaskawie miłosierny a przecież tak bezwzględnie sprawiedliwy i bezstronny; bardzo stanowczy ale nigdy nie uparty; tak opanowany ale nigdy nie obojętny; tak pomocny i tak współczujący ale nigdy nie wścibski czy dyktatorski; tak silny ale jednocześnie tak delikatny; tak stanowczy ale nigdy nie szorstki czy grubiański; tak delikatny ale nigdy nie chwiejny; tak czysty i niewinny ale jednocześnie tak męski, bojowy i pełen siły; tak prawdziwie odważny ale nigdy nie szaleńczy czy nierozważny; tak wielki miłośnik przyrody ale tak wolny od wszelkiej tendencji jej czczenia; tak pełen humoru i tak lubiący żartować ale tak wolny od lekkomyślności i frywolności. To właśnie ta niezrównana symetria osobowości tak bardzo oczarowała Tomasza. Prawdopodobnie, spośród całej dwunastki, Tomasz intelektualnie najpełniej rozumiał i doceniał osobowość Jezusa”.

Str. 1589 „Mistrz wykazywał wielką mądrość i przejawiał doskonałą bezstronność w całym swoim postępowaniu z apostołami i wszystkimi jego uczniami. Jezus prawdziwie był mistrzem dla ludzi; wywierał wielki wpływ na swoich współbraci ponieważ w swojej osobowości łączył urok i siłę. Jego surowe, koczownicze i bezdomne życie charakteryzowało się subtelnym majestatem. Istniał intelektualny powab oraz duchowa moc przyciągająca w jego autorytatywnym sposobie nauczania, w jego klarownej logice, sile rozumowania, jego bystrej wnikliwości, czujności umysłu, w jego niezrównanym opanowaniu i subtelnej tolerancji. Był prosty, mężny, uczciwy i nieustraszony. Wraz z tymi wszystkimi fizycznymi i intelektualnymi czynnikami występującymi w postawie Mistrza, istniały w nim także te wszystkie duchowe uroki jego jestestwa, które były związane z jego osobowością – cierpliwość, łagodność, delikatność i pokora.

Jezus z Nazaretu miał naprawdę silną i dynamiczną osobowość; był intelektualną potęgą i duchową fortecą. Jego osobowość przemawiała nie tylko do duchowo nastawionych kobiet, znajdujących się wśród jego wyznawców, ale także do wykształconego intelektualisty Nikodema i do odważnego rzymskiego żołnierza, kapitana postawionego na straży przy krzyżu, który gdy skończył przyglądać się śmierci Mistrza, powiedział: „Prawdziwe, to był syn Boży”. A krzepcy, surowi rybacy galilejscy, nazywali go Mistrzem.

Wyjątkowo godne pożałowania są obrazy przedstawiające Jezusa. Te malowidła przedstawiające Chrystusa wywierają szkodliwy wpływ na młodzież; kupcy w świątyni pewnie nie uciekaliby przed Jezusem, jeśli byłby on takim człowiekiem, jakiego zazwyczaj przedstawiali wasi artyści. Był on pełen dostojnej męskości, był dobry lecz naturalny. Jezus nie pozował na łagodnego, słodkiego, delikatnego i poczciwego mistyka. Jego nauczanie było przejmująco dynamiczne. On nie tylko miał na myśli dobro, ale faktycznie chodził czyniąc dobro”.

Str. 1609 „Mistrz był doskonałym wzorem ludzkiej samokontroli. Kiedy mu urągano, on nie urągał; kiedy cierpiał, nie wyrzekł słowa groźby przeciwko swoim dręczycielom; kiedy był wydany przez swoich wrogów po prostu powierzył siebie prawemu osądowi Ojca w niebie”.

Str. 1671 „Najbardziej zadziwiającą i najbardziej rewolucyjną cechą misji Michała na ziemi była jego postawa wobec kobiet. W czasach i w pokoleniu, gdy było przyjęte, że w miejscu publicznym mężczyzna nie pozdrawiał nawet własnej żony, Jezus, w związku z trzecią turą po Galilei ośmielił się wziąć ze sobą kobiety jako nauczycielki ewangelii. I miał bezprzykładną odwagę uczynić to w obliczu nauczania rabinicznego, które głosiło, że byłoby „lepiej aby słowa prawa były spalone, niż miały być przekazane kobietom”. Jezus, w jednym pokoleniu, podźwignął kobiety ze stanu lekceważącego zapomnienia i trwającej wieki niewolniczej harówki. I jest rzeczą haniebną dla religii, która ośmieliła się przyjąć imię Jezusa, że w swojej późniejszej postawie wobec kobiet nie miała moralnej odwagi pójścia za jego szlachetnym przykładem.

Gdy Jezus obracał się między ludźmi, zauważali oni, że był zupełnie wolny od przesądów tamtych dni. Był wolny od religijnych uprzedzeń; nigdy nie był nietolerancyjny. W jego sercu nie było niczego, co przypominałoby antagonizmy społeczne. Podczas gdy przestrzegał tego co dobre w religii jego ojców, nie wahał się lekceważyć sztucznych tradycji, wyniku przesądów i niewoli. Ośmielał się nauczać, że katastrofy przyrody, wypadki czasu i inne tragiczne zdarzenia, nie są dopustem bożych wyroków czy tajemniczymi zrządzeniami Opatrzności. Potępiał niewolnicze poświęcanie się nic nie znaczącym obrzędom i demaskował fałszywe rozumowanie kultu materialistycznego. Śmiało głosił duchową wolność człowieka i ośmielał się nauczać, że śmiertelnicy w ciele są faktycznymi i prawdziwymi synami żywego Boga.

Jezus przewyższył wszelkie nauki swoich poprzedników, kiedy śmiało zamienił czyste ręce na czyste serce, jako znak prawdziwej religii. Rzeczywistość postawił na miejscu tradycji i wymiótł wszelkie aspiracje próżności i hipokryzji. A jednak ten nieustraszony człowiek Boży nie dawał upustu destrukcyjnemu krytycyzmowi czy przejawom krańcowego lekceważenia religijnych, społecznych, ekonomicznych i politycznych zwyczajów tamtego czasu. Nie był on agresywnym rewolucjonistą, był postępowym ewolucjonistą. Zajmował się niweczeniem tego co było tylko wtedy, kiedy równocześnie oferował swoim współbraciom rzecz wyższą, która powinna być.

Jezus nie wymagał posłuszeństwa od swoich zwolenników, ale je miał. Tylko trzech ludzi, których powołał osobiście, odmówiło jego zaproszeniu do zostania jego uczniami. Roztaczał osobliwą moc przyciągania nad ludźmi lecz nie był dyktatorski. Przewodził pewnie i nikt nigdy nie czuł się urażony wydawanymi przez niego poleceniami. Przejął absolutną władzę nad swoimi uczniami ale nikt nigdy się nie sprzeciwił. Pozwolił swoim wyznawcom aby nazywali go Mistrzem.

Mistrz był podziwiany przez wszystkich, którzy go spotkali, za wyjątkiem tych, którzy żywili głęboko zakorzenione religijne uprzedzenia lub tych, którzy uważali, że dostrzegli polityczne niebezpieczeństwo w jego nauczaniu. Ludzie byli zdumieni oryginalnością i autorytatywnością jego nauczania. Podziwiali jego cierpliwość w postępowaniu z zacofanymi i natrętnymi ludźmi zadającymi pytania. Bali się go tylko ci, którzy go nie spotkali a znienawidzony był tylko przez tych, którzy uważali go za orędownika tej prawdy, której przeznaczeniem było obalenie zła i błędów, które oni zdecydowani byli zachować w swych sercach za wszelką cenę.

Wywierał wielki i szczególnie fascynujący wpływ zarówno na przyjaciół jak i na wrogów. Tłumy mogły podążać za nim tygodniami tylko po to, żeby usłyszeć jego łaskawe słowa i ujrzeć jego proste życie. Oddani mu mężczyźni jak i kobiety, kochali Jezusa z niemalże nadludzkim uczuciem. Im lepiej go poznawali tym bardziej go kochali. I wszystko to jest prawdą; nawet dzisiaj i we wszystkich przyszłych epokach, im bliżej będzie człowiek poznania tego Boga-człowieka, tym bardziej będzie go kochać i za nim podążać”.

Str. 1674 „To czego Jezus nauczał o zrównoważonym charakterze nie wywarło takiego wpływu na jego towarzyszy jak fakt, że jego własne życie było tak wymownym przykładem jego nauczania. Żył pośrodku stresu i burzy lecz nigdy się nie zachwiał. Jego wrogowie wciąż szykowali mu pułapki lecz go nigdy nie usidlili. Mędrcy i uczeni usiłowali go zwieść lecz on nie pobłądził. Usiłowali go uwikłać w dyspucie lecz odpowiedzi jego były zawsze oświecające, dostojne i ostateczne. Kiedy przerywano mu dyskusję rozlicznymi pytaniami, odpowiedzi jego były zawsze znamienne i decydujące. Nigdy nie uciekał się do niegodziwych taktyk, będąc pod ciągłym naciskiem swoich wrogów, którzy nie wahali się stosować każdego rodzaju fałszywych, nierzetelnych i niecnych metod ataku na niego”.

Str. 1874, 1875 „Jezus szerzył otuchę wszędzie gdzie poszedł. Był pełen łaski i prawdy. Jego towarzysze nigdy nie zaprzestali dziwić się łaskawym słowom, które płynęły z jego ust. Możecie kultywować łaskawość, ale miłosierdzie jest aromatem życzliwości, który emanuje z przesyconej miłością duszy.

Dobroć zawsze wzbudza szacunek, ale kiedy pozbawiona jest łaski, często odpycha uczucie. Dobroć przyciąga powszechnie jedynie wtedy, kiedy jest łaskawa. Dobroć odnosi skutek tylko wtedy kiedy pociąga.

Jezus naprawdę rozumiał ludzi; dlatego też mógł przejawiać prawdziwą życzliwość i okazywać szczere współczucie. Rzadko jednak ulegał litości. Podczas kiedy współczucie jego było bezgraniczne, jego życzliwość była praktyczna, osobista i konstruktywna. Jego obycie z cierpieniem nigdy nie rodziło obojętności i zdolny był do służenia udręczonym duszom bez pomnażania ich litości nad samymi sobą.

Jezus mógł tak bardzo pomagać ludziom dlatego, że kochał ich tak szczerze. Naprawdę kochał każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko. Mógł być tak oddanym przyjacielem, gdyż posiadał nadzwyczajną wnikliwość – wiedział dokładnie co znajdowało się w sercu i umyśle człowieka. Był dociekliwym i przenikliwym obserwatorem. Był mistrzem w rozumieniu ludzkich potrzeb, inteligentnie dostrzegał ludzkie pragnienia.

Jezus nigdy się nie spieszył. Zawsze miał czas pocieszać swoich bliźnich „jak przechodził obok”. W jego obecności jego przyjaciele nie czuli się skrępowani. Był czarującym słuchaczem. Nigdy nie zajmował się wścibskim zagłębianiem się w dusze swoich towarzyszy.

Kiedy pocieszał głodne umysły i służył spragnionym duszom, adresaci jego miłosierdzia nie czuli, że spowiadali się przed nim, ale tak jak gdyby naradzali się z nim. Ludzie mieli do niego bezgraniczne zaufanie ponieważ widzieli, że pokładał w nich tak wiele wiary.

Nigdy nie sprawiał wrażenia, że jest ciekawy ludzi i nigdy nie okazywał chęci kierowania, rządzenia nimi czy ich korygowania. Wzbudzał głęboką wiarę w siebie i bezprzykładną odwagę u wszystkich tych, którzy mieli okazję z nim przebywać. Kiedy uśmiechał się do człowieka, śmiertelnik taki czuł, że posiadł większe możliwości rozwiązywania swoich wielorakich problemów.

Jezus kochał ludzi tak bardzo i tak mądrze, że nigdy nie zawahał się być dla nich surowy, kiedy okoliczność wymagała takiego karcenia. Często zabierając się do pomocy człowiekowi, zwracał się o pomoc do niego samego. W ten sposób ożywiał jego zainteresowanie i odwoływał się do lepszych stron ludzkiej natury.

Mistrz potrafił dostrzec zbawczą wiarę w pospolitym przesądzie u kobiety, która szukała uzdrowienia poprzez dotknięcie jego szaty. Zawsze był gotów i skłonny do przerwania kazania, czy przetrzymania tłumów, podczas gdy służył potrzebom jednostki, nawet małemu dziecku. Wielkie rzeczy zdarzały się nie tylko dlatego, że ludzie mieli wiarę w Jezusa, ale również dlatego, że Jezus miał tak wiele wiary w nich.

Większość naprawdę ważnych rzeczy, jakie Jezus powiedział czy zrobił, wyglądała na zdarzenie przypadkowe, które nastąpiło „kiedy przechodził obok”. Tak mało było profesjonalizmu, starannego planowania czy przemyślenia w ziemskiej służbie Mistrza. Rozdawał zdrowie i szerzył radość naturalnie i w pełni łaski, tak jak szedł przez życie. Było dosłowną prawdą, że „chodził, czyniąc dobrze”.

I dobrze by było aby zwolennicy Mistrza, we wszystkich epokach, uczyli się służyć jak „przechodzą obok” – czynić bezinteresownie dobro, tak jakby właśnie zajmowali się swoimi codziennymi sprawami”.

Fragment z Ksiegi Uranti

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz