niedziela, 17 kwietnia 2011

Od eugeniki do genetyki

Jon Rappaport jest autorem niezwykle interesującej książki pt. „Ownership of All Life” . Książka opisuje w jaki sposób propagowana przez hitlerowców eugenika, uprawiana m. in. w obozach koncentracyjnych, po wojnie w magiczny sposób utraciła swoje piętno zamieniając się w genetykę i kontynuując dzieło ludzi takich jak osławiony dr Mengele.
Cała historia zaczyna się w 1959 r. Jon Rappoport był wówczas 21 letnim dziennikarzem śledczym w Nowym Jorku i któregoś dnia został zaproszony przez przyjaciółkę, która mieszkała na górnym Manhattanie. Mieszkanie przyjaciółki znajdowało się na ostatnim piętrze i można było podziwiać z niego piękny widok na panoramę miasta.
Jej ojciec nazywał się Telford Taylor i okazał się on być jednym z sędziów w procesie nazistów w Norymberdze. Był on wówczas pułkownikiem armii amerykańskiej i znaczącą osobą całego procesu. Z rozmowy z byłym prokuratorem na temat wydarzeń tamtych lat, Rappoport dowiedział się, że oskarżał on korporacje, które wpierały Hitlera. Wówczas jednak na tą część procesu nie zwracano zbyt dużej uwagi.
Tamtego wieczora, kiedy Rappoport po raz pierwszy spotkał się z Taylorem, konwersacja jaka się  wywiązała przy stole dotyczyła filmu „Wyrok w Norymberdze”. Film pokazano dwa lata później. Grała w nim m. in. Marlene Dietrich i Maximilian Shell a obraz nagrodzono dwoma Oscarami. Przy stole razem z Taylorem siedział także sam Shell, który odtwarzał w filmie rolę Hansa Rolfe – obrońcę nazistów na procesie.
Rappoport ze sporymi emocjami przysłuchiwał się ich rozmowie. Omawiano rolę Shella i argumenty Rolfe próbującego znaleźć usprawiedliwienie dla działalności współpracujących z nazistami przemysłowców niemieckich. W rozmowie padło nazwisko Olivera Wendell Holmesa, który był amerykańskim sędzią i zwolennikiem wprowadzenia eugeniki w USA. Obrońca nazistów miał posłużyć się nazwiskiem sędziego aby wykazać, że eugenika wcale nie jest nazistowskim wymysłem i jest czymś dla ludzkości pożytecznym.
Dyskusja na ten temat pomiędzy prokuratorem a słynnym aktorem trwała kilka godzin i mimo że Rappaport był w niej tylko biernym słuchaczem, wyszedł z mieszkania swojej koleżanki pod wielkim wrażeniem informacji jakie tam usłyszał.
Kilka dni później do mieszkania Rapopporta zapukał nieznajomy mężczyzna, którego młody dziennikarz nigdy wcześniej nie widział na oczy. Mężczyzna wiedział o rozmowie, której przysłuchiwał się Rappoport. On sam do dziś nie wie w jaki sposób mężczyzna zdobył adres jego mieszkania. Na pytanie kim jest – człowiek ten odpowiedział wymijająco, że jest jedynie kimś, kto chce porozmawiać. Nie wyglądał on na napastnika i był około 75- letnim starcem o smutnej twarzy. Zapytał Rapopporta czy wie co to jest IG Farben, na co wciąż zaskoczony wizytą dziennikarz odpowiedział przecząco.
IG Farben – kontynuował mężczyzna – było tuż przed wybuchem II WŚ czwartą co do wielkości korporacją na świecie. Korporacja wierzyła w gwiazdę Hitlera i pomogła mu zdobyć władzę. Bez pieniędzy i wpływów IG Farben Hitler nigdy nie zostałby wodzem III Rzeszy. IG Farben było kartelem chemicznym i farmaceutycznym. Zbudowało fabrykę gumy niedaleko Auschwitz, gdzie prowadził swoją działalność owiany ponurą sławą dr Joseph Mengele.
Jeden z tych eksperymentów przeprowadzano na  3000 bliźniąt. Mengele prowadził badania genetyczne szukając w genach powiązań pomiędzy nimi. To, co Mengele chciał odkryć, to baza genetyczna dla rasy panów. Do dziś nie bardzo wiadomo jakiej natury były te eksperymenty, ale bardzo niewiele z tych dzieci je przetrwało. Mężczyzna opowiadając mroczną historię IG Farben wspomniał, że Telford Taylor był tym, który wymierzył koncernowi sprawiedliwość.
Jon Rappoport słuchał całej opowieści z rosnącym zdumieniem i wreszcie zdołał zapytać, dlaczego mężczyzna właśnie jemu opowiada tą historię. Odparł on z prostotą, że wierzy, że jego słuchacz zostanie kiedyś pisarzem i opisze tą historię,  aby świat mógł dowiedzieć się o tych strasznych wydarzeniach z czasów wojny.
„Moją rolą jest opowiadać tą historię takim ludziom jak ty” – powiedział na koniec starszy człowiek. „Zasiać ziarno. To wszystko co mogę zrobić. Któregoś dnia przypomnisz sobie naszą konwersację i poczujesz, że chcesz o tym napisać. Ja podróżuję po świecie i opowiadam to ludziom” – dodał jeszcze człowiek i pożegnawszy się wyszedł.
Jon Rappoport nigdy nie dowiedział się kim był ten mężczyzna. Być może stracił kogoś bliskiego przez doświadczenia eugeniczne na ludziach prowadzone przez IG Farben, lub być może był jednym z tych, którzy brali w tych doświadczeniach udział i taka publiczna spowiedź była jego sposobem na znalezienie spokoju ducha i uwolnienienie się od upiorów przeszłości.
28 lat później, w1987 r Rappoport pracował nad swoją pierwszą książką na temat wirusa HIV, gdy jego przyjaciel, hipnoterapeuta z Santa Monica w Kalifornii – Jack True – umówił go w bibliotece UCLA z nieznanym mu bliżej człowiekiem. Rappoport miał pełne zaufanie do przyjaciela, który często aranżował rozmaite sytuacje w podobnie tajemniczy sposób. Posłusznie pojechał więc do biblioteki i w oczekiwaniu na osobę, którą miał spotkać przeglądał stare roczniki magazynów medycznych.
Ku zaskoczeniu pisarza, człowiek który go odnalazł doskonale wiedział z kim rozmawia i przedstawił sie jako biolog molekularny pracujący na niwie genetyki. Powiedział rownież, że nie chce z Rappoportem rozmawiać o wirusie HIV lecz o zupełnie innych rzeczach. Mężczyźni usiedli w ustronnym zaciszu biblioteki. Przedstawiający się jako biolog mężczyzna wyznał, że chce rozmawiać o badaniach genetycznych w których bierze udział i że być może pisarz uzna jego opowieść za godną książki.
Rappoport poczuł coś w rodzaju deja vu, bo po wielu latach powtórzyła się historia, którą przeżył już raz w Nowym Jorku. Tym razem – już po rozmowie – Rappoport sprawdzil z kim rozmawiał i mężczyzna mówił prawde. Był genetykiem i pracował dla prominentnej firmy medycznej, pracując na ludzkim genomem.
Już na wstępie tej rozmowy genetyk powiedział że całość badań biotechnologicznych na genach mających wskazać na ich rolę w dziedziczeniu chorób jest kompletną bzdurą. Jest to głównie gra o pieniądze. Wiele początkujących firm, które potrzebują na gwałt kapitału pracują nad czymś, czego efektów końcowych nie są w stanie przewidzieć.
Głównie chodzi o to, aby zyskać możnych i bogatych sponsorów czy inwestorów: prywatnych i państwowych. Dlatego właściciele takich firm obiecują złote góry a to w postaci lekarstwa na raka lub szczepionki na wszelkie bolączki. Opisywane są rozmaite kombinacje genów, ale zazwyczaj na końcu nie ma konkretnych efektów tylko mgliste obietnice. Naukowcy w imię tych doświadczeń dokonują często okropnych i kompletnie niemoralnych z każdego punktu widzenia rzeczy, bo zostali schwytani w pieniężną pułapkę, gdy przyjęli prace w znanej formie medycznej. Kiedy zorientowali się już w czym uczestniczą, było za późno bo mieli już piękną wille do spłacenia, drogi samochód, rozrzutną żonę i dzieci na studiach. Pieniężna pułapka zatrzaskiwała się z perfekcyjną precyzją nad ich głowami.

Pomysł, że można znaleźć gen, który jest odpowiedzialny za określoną chorobę, jest według genetyka z którym rozmawiał Rappoport, kompletnym oszustwem. Nikt w chwili obecnej nie posiada takich umiejętności. Naukowiec dodał wówczas także, że w ciągu najbliższej dekady wiele instytutów naukowych będzie informować o takich odkryciach, lecz nie będą one prawdziwe. I rzeczywiście, także i dziś co jakiś czas słyszymy, że jakiś naukowiec znalazł gen odpowiedzialny za konkretną chorobę, jednak oparta na tym odkryciu terapia przy udziale kodu genetycznego nigdy nie opuszcza sfery teorii. Wykręty są typowe: najczęściej mówi się, że nowa technologia nie została jeszcze zaaprobowana przez władze medyczne.
Podczas gdy Rappoport skrzętnie robił notatki, naukowiec po dłuższej pauzie powiedział, że cały ten program genetyczny, który realizuje się obecnie w rozmaitych laboratoriach nie jest niczym innym, jak kontynuacją hitlerowskiej eugeniki. Rappoport natychmiast przypomniał sobie wieczór, kiedy przysłuchiwał się dyskusji Maximilliana Shella z emerytowanym prokuratorem z Norymbergi Telfordem Taylorem. Wg. naukowca eugenika nie była wyłączną specjalnością Niemców i rozwijano ją przed II WŚ także w USA. Badając później te kontakty, Rappoport wprost nie mógł uwierzyć jak były one intensywne i ożywione.
Niemcy przyznawali nawet nagrody za postępy w dziedzinie eugeniki amerykańskim naukowcom. Mimo to, przez dekady utrzymywano istnienie tych powiązań w tajemnicy. Jeśli więc uznać, że genetyka jest kontynuacją nieludzkich badań prowadzonych pod szyldem eugeniki, to jaki jest jej cel? Do czego dążą te badania? Co chcą osiągnąć ci, ktorzy je kontynuują?
Wszystko wskazuje na to, że badania genetyczne, które prowadzi się w imię ratowania ludzkiego zdrowia jest niczym innym jak parawanem, który przykrywa prawdziwy cel. Tym prawdziwym celem jest zmiana ludzkiego kodu genetycznego i stworzenie w konsekwencji nowego rodzaju człowieka. Tytuł ksiażki Rappoporta – „Ownership of All Life” można przetłumaczyć jako „Posiadanie ludzkiego życia”. Tytuł ten brzmi nieco enigmatycznie do momentu, kiedy uświadomimy sobie, że autor ma na myśli dosłowny akt własności ludzkiego życia. I to nie jednego życia a może nawet całej armii takich żyć. Jest to możliwe dzięki patentowaniu ludzkich genów a także całych ich sekwencji.
Około 25% wszystkich genów, jakie opisano w wydawałoby się szlachetnym programie odkrywania ludzkiego genomu, jest obecnie strzeżona patentem. Toczy się wielka bitwa prawna o to, jakich kryteriów używać do oceny tego, które geny można patentować a które nie. Tak więc genetycy nie tylko odkryli geny z których zbudowany jest człowiek, ale także wzięli je w swoje posiadanie.
Jeden z pacjentów szpitala należącego do uniwersytetu leczył się tam z leukemii. Odkrył on, że pobierano jego krew do badań, zmieniano ją genetycznie i używano do produkcji proteiny bez informowania go o tym fakcie. Pacjent pozwał szpital do sądu i…. proces przegrał. Podobnie wygląda sytuacja z firmami farmaceutycznymi, ktore za wszelką cenę próbują patentować rośliny, w których znajdują się składniki lecznicze. Podobnie rejestruje się patenty na komórki i kod genetyczny tzw. znikających plemion, które sa już na wymarciu. Często nazywa się takie projekty projektami wampirów.
W 1994 r. Jon Rappoport spotkał jeszcze jednego naukowca. Poznał go z nim ten sam genetyk z którym pisarz przeprowadził rozmowę w bibliotece UCLA. Nowo poznany naukowiec poinformował o następującym przyspieszeniu w genetyce a także o tym , że geny nadal będą patentowane. Pokazał pisarzowi wycinek z gazety Newsday z 9 stycznia 1994 r. w którym starano się udowodnić, że nie jest zbrodnią eliminowanie niekompetentnej populacji i ludzkość powinna zaakceptować usunięcie z życia społeczeństw nieudaczników. Wiara w ewolucję zakłada przecież likwidowanie tych, którzy nie dają sobie w życiu rady. ( Teraz już wiecie dlaczego teoria Darwina jest tak ważnym elementem całej układanki).
Artykuł w gazecie był rozmową z brytyjskim profesorem Richardem Lynnem z University of Ulster. Genetyk, pokazując ten wycinek z gazety, raczej stwierdził niż zapytał, czy Rappoport wie czym była IG Farben i rozmowa potoczyła się dalej.

Firma IG Farben miała swoją siedzibę i fabryki w Niemczech, ale działała jak kartel i współpracowała z takimi kompaniami jak DuPont, Dow Chemicals, ICI, Standard Oil i wiele innych. Można śmiało zaryzykować opinię, że gdyby połączyć wszystkie prowadzone przez IG Farben interesy i przedsięwzięcia na świecie w jedną całość, firma ta byłaby największą globalną korporacją przed II WŚ.
Największym sukcesem IG Farben było syntetyzowanie rozmaitych surowców – wydobywanie drogocennej esencji, z czegoś co wydawało się bezwartościowe. Naukowcy pracujący dla niemieckiego giganta wierzyli, że są współczesnymi alchemikami zdolnymi do stworzenia wszystkiego, co im tylko przyjdzie do głowy bez stawiania sobie żadnych limitów.
Ich wiara w możliwości nauki nie miała żadnych barier a faszyzm, ze swoją własną wiarą w stworzenie od podstaw nowego człowieka, był dla IG Farben doskonałą pożywką i wyzwaniem, aby dzięki syntezie dokonać przemiany starego człowieka w zupełnie nowego. Celem było stworzenie rasy panów i… ten plan jest jak najbardziej aktualny także i dziś.
Podobne marzenia tliły się za oceanem. Eugenika rozwijała się w Stanach Zjednoczonych już od końca XIX w., wspierana pieniędzmi Rockefellera, Carnegiego i Harrimana. Marzyli oni o tym, aby dokonać przesiewu jakościowego ludzi w amerykańskim tyglu narodów i samemu wybierać, kto ma prawo mieszkać i rozwijać się w USA, a komu takie prawo należy cofnąć.
Najważniejszym elementem badań genetycznych były prace nad rozszyfrowaniem ludzkiego genomu. Projekt rozpoczęto w 1989 r. i kiedy mapa genetyczna człowieka została w końcu stworzona, wówczas znów powrócił pomysł aby stworzyć idealnego przedstawiciela rodzaju ludzkiego. Prace nad takim projektem przebiegają jednak bez rozgłosu. Przeprowadzane są w rozmaitych laboratoriach i instytutach naukowych i w wielu przypadkach naukowcy nie mają pojęcia nad czym pracują.
Pieniądze na sfinansowanie takich projektów nie są większym problemem, gdyż oficjalnym celem jest uleczenie człowieka z trapiących go dolegliwości. Nie znam nikogo, kto nie zaakceptowałby tak pięknego i chlubnego celu. Dodatkowo można traktować ludzi nieuleczalnie chorych jako króliki doświadczelne, oferując im eksperymentalne i niesprawdzone terapie genowe na ich własną odpowiedzialność. Badania ludzkiego genomu zakończono w 2003 r.

Znakomity astrifizyk i filozof Micho Kaku który romantycznie wierzy w szlachetną przyszłość rodzaju ludzkiego, uważa że w roku 2050, ludzie będą żyć po 250 lat i dłużej. I jeśli zastanowić się nad tym trochę dłużej, to ten, kto będzie wprowadzał taką opcję w życie, nie zaoferuje czegoś takiego biedakom, leniom, recydywistom, zboczeńcom czy ludziom z problemami psychicznymi. Tak więc stworzenie człowieka, jakiego ma na myśli Michio Kaku, wiąże się z pewnością z czymś innym.
Społeczeństwo ma zostać podzielone na cztery klasy społeczne. Pirewsza klasa to ludzie mądrzy, o wysokim IQ, dobrze wyglądający i zdrowi. Druga klasa to wojownicy. Zimni. Nie czujący ani bólu, ani strachu i odporni na trudy podczas wykonywania zadania. Trzecią grupę będą stanowić ludzie zmodyfikowani genetycznie w taki sposob, aby zachowywać się odpowiednio do oczekiwań i wykonywać polecenia. Ludzie ci będą pracownikami, utrzymującymi i obsługującymi dwie wyższe klasy. Czwartą klasę będzie stanowić cała reszta – a więc ludzie, którzy nie bedą się mieścić w żadnej z trzech poprzednich. Ich los będzie z góry przesądzony a ich możliwości reprodukcyjne ograniczone. Taki jest cel współczesnej genetyki.
Posiadanie opatentowanych genów a także całych ich sekwencji będzie w dyspozycji korporacji, które przerodzą się w rządy państwowe, co ma już miejsce w tej chwili. Gotowe do użytku i być może już nawet wprowadzane, są terapie genowe redukujące siłę osobowości, odpowiedzialność i poczucie wolności. Sprzyjać ma temu propaganda umiejętnie pompowana przez media. Zamiast wolności ma powstać marzenie uzyskania genetycznego wspomagania, w podobny sposób jak wzmacnia się bohaterów w grach komputerowych. Będzie to więc dla takich ludzi proces naturalny, poprzez który dodadzą sobie zdrowia, siły czy predyspozycji, przez co staną się np. muzykami.
Lee Silver napisał książkę pt. „Remaking Eden: How Genetic Engineering and Cloning Will Transform the American Family (Przebudowa Raju: jak inżynieria genetyczna i klonowanie zmieni amerykańską rodzinę). Jest on profesorem na uniwersytecie w Princeton i wykłada na wydziale biologii molekularnej. W swojej książce napisał:
„W ciągu kilkuset lat bogaci genetycznie ludzie, którzy będą stanowić 10% całego społeczeństwa, będą posiadać syntetyczny garnitur genów. Każdy aspekt ekonomii, media, przemysł rozrywkowy i naukowy będzie kontrolowany przez członków bogatej genetycznie klasy – czyli ludzi wzmocnionych genetycznie. „Naturalni” będą pracować jako niskoopłacani robotnicy. Po jakimś czasie Naturalni i Bogaci Genetycznie będą wobec siebie jak dwa odrębne gatunki, bez możliwości krzyżowania się a romantyczne zainteresowaniem pomiędzy tymi klasami przypominać będzie stosunek obecnego człowieka do szympansa”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz