piątek, 1 lipca 2011

Cisza

Cisza jest cudownym stanem. To przestrzeń, w której może narodzić się pełne odprężenie. Bez ciszy jesteśmy tylko instynktem działającym na zasadzie akcji i reakcji – jak zaprogramowane roboty. Niby dobrze, ale w życiu, świadomym życiu nie chodzi wyłącznie o to, aby działać, ale aby robić to mądrze i z korzyścią dla wszystkich, łącznie z Matką Ziemią.

Tak naprawdę od wielu lat nie doświadczamy ciszy. Zakłócają ją nam sąsiedzi, którzy mieszkają zbyt blisko, za zbyt cienką ścianą, samochody, telewizja, telefony, ujadające zwierzęta. Nawet już przy naszym narodzeniu się często nie towarzyszą nam spokój, odprężenie, a pośpiech lekarzy i niedługo potem okrzyki innych noworodków. Czy w takich warunkach można być sobą? Czy można żyć normalnie?
Nie można. Czy raczej powiedzmy inaczej: można, ale dopiero po wykonaniu pracy z własnym umysłem, wnętrzem, ze swoimi przekonaniami i nawykami. Inaczej będziemy tacy, jak przysłowiowi „oni”. Będziemy robić to, co oni, mówili to, co oni i działali, jak oni. A „onym” – nie trzeba przekonywać - jest to bardzo na rękę. Chcą mieć przecież karną drużynę, którą łatwo sobie podporządkować i nią dyrygować. Nakazywać ludziom, co mają jeść, robić, jak myśleć i w co wierzyć. A przecież nie o to chodzi. My chcemy działać zgodnie z własnym sercem, możliwościami i umiejętnościami. Pragniemy być szczęśliwi, ale na swój, szczególny sposób (bez szkodzenia innym i sobie), a nie tak, jak nakazuje moda lub się tego oczekuje.

Cisza dla człowieka jest to stan, kiedy nic go nie porusza, zwłaszcza z zewnątrz. Gdy doświadczasz takiego stanu, wtedy masz szansę otworzyć się na ciszę wewnętrzną – spokój ciała, umysłu, energetyki, uczuć i własnego serca.
Cisza rodzi spokój, a spokój odprężenie. Gdzie odnajdziesz taką ciszę?
Na początek warto zdać sobie sprawę z tego, że na co dzień żyjemy we wszechobecnym wokół hałasie. Hałas jest nienaturalny. Kiedyś go nie było. Nie było tysięcy aut, nie było fabryk zabierających ludziom tlen i spokój. Owszem, one zaoferowały nam wygodę i postęp cywilizacyjny. Ale za jaką cenę? Myślę, że ludzkość powinna już dawno jako całość zadecydować, że nie zysk jest najważniejszy, lecz dobro człowieka. Gdyby tak było, już dawno wprowadzono by do powszechnego użycia wiele wynalazków i technologii, jak chociażby czyste ekologicznie samochody na wodę czy energię próżni. Te technologie są znane od lat i od dawna mogłyby nam służyć.

Gdy zdamy sobie sprawę, że otacza nas hałas zewnętrzny, próbujemy się od niego odizolować. Możemy poszukać sobie w tym celu przyjaznego miejsca, najlepiej na łonie Natury, pośród drzew, szumu traw i zapachu wody. Może się jednak okazać, że również tam będziemy odbierali hałas. Dzieje się tak dlatego, że także my jesteśmy jego źródłem. Mówimy za głośno, za dużo i często niepotrzebnie. Chcemy dzięki temu poczuć się ważni i oddziaływać na innych. Pragniemy, by nas zauważyli. Puszczamy za głośno muzykę, często zresztą taką, która raczej szkodzi, niż pomaga w wyciszeniu. I śmiecimy. Po prostu przenosimy w te cudowne miejsca nasz cały codzienny bałagan.
Jest takie przysłowie – „Mnich wszędzie, gdzie się pojawi robi z tego miejsca świątynię, a pijak knajpę”. Jeśli więc zdamy sobie sprawę z tego, że ja również mogę tworzyć ciszę, albo nie, staniemy się odpowiedzialni za siebie, swoją przestrzeń i oddziaływanie na nią.
Dlatego czasem warto zafundować sobie np. raz w tygodniu czy miesiącu „post” od telewizji, radia czy spacerów po galeriach handlowych:). Warto wtedy wziąć ciepłą kąpiel z olejkami eterycznymi, przy blasku świec. Dzięki temu nasze zmysły bardziej się wyciszą i łatwiej wejdziemy w ciszę wewnętrzną.

Cisza sprzyja uważności. Dzięki niej więcej postrzegamy. Do głosu dochodzą ważne kwestie, które na co dzień, zajęci bieżącymi sprawami, odsuwaliśmy. Zazwyczaj, gdy idziemy z kimś i jesteśmy zaaferowani rozmową, to często nie zauważamy drzew, domów i ludzi, których mijamy. Gdy natomiast dzieje się to w ciszy, najlepiej ze spokojnym umysłem i radosnym sercem, to widzimy wszystko. A przynajmniej wiele.

Wzajemne oddziaływanie ciała i umysłu zostało już wielokrotnie opisane. Ze swojej strony poproszę Cię o wzięcie udziału w pewnym eksperymencie.
Ćwiczenie składa się z dwóch etapów. Pierwszy jest w miarę łatwy. Robiąc wdech wystarczy pomyśleć: „Wdech”, albo „Wdycham” a przy wydechu, pomyśl „Wydech”, albo „Wydycham”. Nic ponad to, żadnej innej myśli. Utrzymaj to przez 3 minuty. Oddychaj głęboko i spokojnie. Pozwól ciału i umysłowi całkowicie się odprężyć. Dzięki temu umysł się uspokoi. Poprzez koncentrowanie się tylko na tych dwóch słowach, zmaleje oddziaływanie bodźców zewnętrznych i chęć reakcji na nie. Rozbieganie umysłu lgnącego do wielu innych myśli lub rzeczy naraz zmniejszy się.

A teraz coś tylko dla Orłów:-) Druga część ćwiczenia polega na tym, aby nadal skupiać się na oddychaniu, ale tym razem w taki sposób, aby obserwować wdech i wydech, tyle że bez myśli. Po prostu jesteśmy świadkiem tego, co się dzieje.
Poczuj więc oddech. Poczuj jak powietrze wchodzi do twojego ciała przez nos i zaobserwuj, jak z niego wychodzi. Nie werbalizuj tego. Poczuj tylko strumień powietrza. Bądź świadomy, utrzymując stan mentalnej ciszy. Nie twórz nowych myśli. Nie przyciągaj ich. Zdaj się na odczuwanie. Jeżeli napłyną jakieś myśli, pozostaw je. Nie ciągnij ich. Nie obwiniaj się również o to, że pomyślałeś, a miało być inaczej. Powróć jedynie do odczuwania tego, co się dzieje. I nie martw się, jeżeli nie wyjdzie za pierwszym czy dziesiątym razem, bo to zaawansowana praktyka.
Po kilku minutach takiego oddychania, najlepiej pełną piersią, wypełniając brzuch i klatkę piersiową spokojnym, miarowym oddechem, powróć do normalnego stanu. Zaobserwuj, jak się czujesz i jak się zachowuje ciało. Zauważ teraz – ale dopiero teraz - co myślisz i na co masz ochotę. Poczuj różnicę.

Na czas wykonywania tego ćwiczenia wyłączyliśmy się całkowicie z odczytywania impulsów z zewnątrz, choć oczywiście z czasem można być w pełni świadomym także i ich, nadal przebywając w wewnętrznej ciszy. Robiliśmy coś całym sobą. Nie rozpraszaliśmy swojej energii na tysiące impulsów, które do nas docierają. Pozwoliliśmy też sobie na ciszę. Ciszę zewnętrzną i wewnętrzną, która przynosi odprężenie i umożliwia coś więcej niż tylko działania mechaniczne, uwarunkowane społecznie, kulturowo, religijnie czy w jakiekolwiek inny sposób.

Zastanów się, jak byś żył, gdybyś dawał sobie szansę codziennie na znalezienie czasu na ciszę, na pobycie ze sobą, na relaks? Jak byś się czuł, gdybyś nauczył się obcować ze swoją własną energią i cieszył się tym i przyzwyczaił do tego, że można czerpać z tego ogromną radość i satysfakcję? Jak byś reagował na siebie, swoje sukcesy i porażki albo rodzinne spory i problemy?

Na koniec najtrudniejsze ćwiczenie, które wymaga refleksu oraz pamiętania o nim. Chodzi o to, by choć przez tydzień, gdy zdarzy się sytuacja, w której poczujesz wzburzenie i już będziesz chciał na kogoś krzyknąć ze złości, abyś powstrzymał się na sekundę i…nabrał pełne powietrza płuca, potem jeszcze raz i jeszcze… Co najmniej 3-5 razy. Możesz wdychać nosem, wydychać ustami. Ale równie dobrze działa wydychanie nosem, a nawet w sytuacjach stresowych jest to nawet efektywniejsze, bo nie pokazujemy na zewnątrz, że jesteśmy aż tak wzburzeni. To ważne, biorąc pod uwagę to, że część osób lubi wkurzać innych i bawi ich to, gdy znowu kogoś doprowadzą do takiego stanu. Nie dawajmy im satysfakcji. Pozostańmy w ciszy i spokoju.
Dzięki temu przeczekamy pierwszy moment, w którym - zgodnie z prawem akcji i reakcji - chcemy zadziałać impulsywnie. Mamy też szansę wyjść ze świata nawyków ukształtowanych w nas od dzieciństwa. Oczywiście czasem o wiele lepiej jest działać szybko i instynktownie, a nawet krzyknąć, ale relacje przestrzenne istot na ziemi są w pewnych miejscach tak zaburzone, że instynkt często już nie pomaga - poza sytuacją ratowania życia.
Potem – po tych oddechach - jeżeli będziemy w stanie, uśmiechnijmy się. Do siebie i do osoby, na którą mieliśmy ochotę krzyknąć. Odczujmy spokój i radość, która trwa właśnie teraz. Pozwólmy jej trwać. Niech cisza będzie czymś trwałym. Trwalszym niż skały. W symbiozie z nią można zbudować wiele dobrego. Teraz, gdy się uśmiechnąłeś, mów do osoby, na którą przed chwilą chciałeś nakrzyczeć. Cokolwiek powiesz, będzie dobre i właściwe, bo powstrzymałeś swoją agresję, dałeś dojść do głosu mądrości i spokojowi. Cisza zrobiła swoje. Ofiarowałeś jej szansę. Niektórzy mówią – pozwól tylko, aby w twoim sercu zagościła prawda, a ona wszystko załatwi. Podobnie jest z ciszą. Dzięki temu również wyszedłeś – przynajmniej w tej konkretnej sytuacji - z budowania negatywnej karmy, tworząc coś, co jest kluczem do wyjścia z przywiązania umysłu do materii. Zareagowałeś zgodnie z mądrością serca, bez względu na prowokacje i manipulacje innych. Pozostałeś sobą – sobą prawdziwym.

Warto znaleźć codziennie czas na przebywanie w zewnętrznej ciszy. A z czasem nauczyć się obcować z ciszą wewnętrzną – pochodzącą z naszego wnętrza i nią cieszyć. Chodzi tutaj o ciszę w ciele, energetyce, emocjach, uczuciach i umyśle.
To są Twoje narzędzia, za pomocą których działasz i przejawiasz się w przestrzeni fizycznej. Ciało można uspokoić poprzez relaks i odprężenie. Gdy jest zdrowe i nieprzeciążone pracą, seksem, ani jedzeniem, wtedy ono również odczuwa ciszę i radosną błogość wynikającą z samego faktu szczęśliwego bycia. Energia płynie wtedy przez ciało łagodnie, a mimo to jest pełna siły. Nie ma napięć, a tym samym i blokad przepływu energii. Wszystkie organy są zaspokojone pod względem pokarmu dostarczanego przez krew, jak i przez energię, pranę, która dociera poprzez subtelne kanały energetyczne. Gdy nasze uczucia są w równowadze nie poddajemy się euforii czy przygnębieniu. Również sfera uczuć może się wyciszyć, dać nam wytchnienie. Gdy zaś właściwie kierujemy swoim umysłem, pomaga on zrealizować to, co dla nas najlepsze.

Życzę Ci, abyś żył pięknie, mądrze i dostatnio. W cichości serca. Bo stamtąd pochodzi mądrość i natchnienie. Gdy nasze serce przepełnione jest ciszą, cokolwiek zrobisz będzie mądre i właściwe. I chociaż bylibyśmy fizycznie bardzo aktywny, zagości w nas, jak w oku cyklonu, absolutna, tchnąca szczęściem cisza. Cisza będąca oddechem Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz